40
Tam otrzymał Słupski rozkaz pomaszerowania w 50 koni do Czeluścina i zaalarmowania wojsk pruskich. Skoroby widety krzyknęły „wer da“ ? miał na nich uderzyć obcesem. W asekuracyi, posłałem tuż za konnicą, kompanią piechoty Bellego.
Wojsko pruskie zmęczone ustawicznemi marszami, zapewniwszy się jedynie widetami a może i lekceważąc nasze siły, mimo blizkości obudwóch obozów udało się na upragniony spoczynek. Twardy sen przerwał im nasz napad, nasi bowiem poturbowali widety, wpadli na placówkę, a Belli każe trębaczom dać sygnały tyraljer-skie obchodzące wieś ku Żydowu.
Noc była zupełnie ciemną, lecz zbudzone wojsko pruskie szybko się zbiera, wśród pojedyńczych strzałów naszych wiarusów.
Prusacy dają salwę po salwie kompaniami, a nie mogąc rozpoznać wśród ciemności naszych sił, rejte-rują się traktem ku Gnieznu, utrzymując stały bezowocny ogień ręcznćj broni i dział. Nasze oddziały zajęły wieś i na prędce uszykowałem obóz. Niestety jak zwykle tak i teraz okazał się brak ładunków, a cóż znaczy żołnierz bez amunicyi.
Odkomenderowałem 20 strzelców do robienia ładunków i razem z Mierosławskim i całym sztabem udaliśmy się do dworu, prosząc gospodarza domu o wydanie stoso-wnćj ilości świec. W całym dworze znaleziono dwie świece, musieliśmy przeto, wracając się do pierwotnego sposobu oświetlania, wziąść w pomoc drzazgi.
Ten brak ładunków ciągle się u nas powtarzał, nieomal codziennie musiałem się o nie sprzeczać z Mierosławskim. Wydawał pieniądze na budowanie niepraktycznych machin piekielnych, zatrudniał przy budowie tych głupstw do stu ludzi dziennie, a do robienia ładunków brakło kilkunastu ludzi. Moich wyrzutów na brak amunicyi nie chciał słuchać, zbywał je lekkim uśmiechem. I tak gdy na dwa dni przed bitwą miłosław-ską zażądałem od oficera Domagalskiego ładunków dla 25 strzelców w Winnogórze, to ostatecznie otrzymałem osobno proch i osobno ołów i tamtejsi strzelcy musieli sobie sami robić ładunki. Skutkiem tych moich wymówek o ładunki powstała niechęć Mierosławskiego do mnie.
Kardynalny błąd braku amunicyi ubezwładniał nasze poruszenia, o ściganiu pobitego nieprzyjaciela nigdy nie mogło być mowy. Z boleścią serca wspomnieć tu muszę o teraźniejszej naszćj młodzieży, zdaje się że krew w nich' zastygła, że na odgłos trąbki wojennej ogłuchli. Ani porównania z generacyą dawniejszych czasów, nawet chociażby z tymi z roku 1831. Przedtem, gdy byłem młody, nie pytano się co i gdzie, tylko każdy szedł tam, zkąd huk dział dochodził, lecz dzisiaj umieją zakładać kluby, rezonować, co kilka dni dla poratowania sił odjeżdżać do domu. Dałby Bóg, aby ich i ich następców inne ogrzało słońce i obudziło uśpionego ducha!
Starsi obywatele lepićj się spisywali i tak n. p. w komitecie powiatu średzkiego byli bardzo zacni ludzie, pełni poświęcenia. Nie szczędzili ani majątku ani własnych osób. Tacy obywatele, jak Anastazy Ita-doński, całe duchowieństwo ze swoim ukochanym dziekanem, księdzem Keglem na czele, Trąmpczyński, Antoni Grabski, dr. Kapuściński, Grzeszewicz, Wiktor