73
dziatwa tylko lgnęła do starca i z tęsknotą oczekiwała na jego przybycie. Pamiętam jego słowa, gdy raz wychodził z gospody, nie mogąc nic zarobić zagłuszony wrzaskliwą katarynką:—„Źle że starego nie chcecie słuchać, a stary dawne rzeczy pamięta!”
Kochały starca tego dzieci, i on je wzajem; to też pomnę, z jaką uciechą przystrajał lirę i zaraz śpiewa!,, gdy mnie ujrzał z datkiem wyproszonym od matki.
„Siadaj tu panosko moje, mówi! z uśmiechem, coś ładnego ci zaśpiewam, ja tego nigdzie nie śpiewam, tylko dla was moje dzieci.”
A było to jak latem na podwórzu, siadał pod cieniem topoli na kamieniu, i wtedy wyśpiewywał drżącym głosem, choć silnym i wyrazistym, jakieś dumy, to o Sobieskim, to o krwawych bitwach. Tu po raz pierwszy usłyszałem z ust starca dumkę ukraińską, i ten język melodyjny, śpiewny. W przerwach kiedy umilkła jego lira, opowiadał zdarzenia ciekawsze których doznał wżyciu. Nie zapomnę nigdy jakiego wzruszenia doznałem na opis walki, w której starzec miał udział, i odniósł dwie rany widome jeszcze, na piersiach i na głowie. Lirnik wspominając tę. chwilę i go-rącość bitwy, miał łzy w oczach; — ja rzewnie płakałem. Uważałem że tylko z nami dziećmi śpiewał i mówił z całą swobodą;—bo bywało jak zacznie śpiewać o Sobieskim albo Sawie, lub też opowiadać, a starsi natrętni zawsze słuchacze otoczyli go; to zaraz zmieniał pieśń na jaką zwyczajną, albo powieść urywał i przygrywał na lirze. Nie znałem wówczas jego nazwiska, zwano go tylko od ubioru Niebieskim płaszczem. —Niebieski płaszcz! na ten odzew, rzucałem wszystko i biegłem do starca, pewny miłego przyjęcia.
Nie tylko w mojej pamięci ta postać głęboko utkwiła. Roman Zmorski w swoich wspomnieniach (') pośw ięcił jej ustęp:
„Między tą całą Warszawską gawiedzią nie miał on zapewne gorętszego wielbiciela i słuchacza nademnie, siedmio lub ośmioletnie na ówczas dziecię. W domu gdzie mieszkałem bywał częstym gościem, a czasami zostawał i na nocleg u poczciwego stróża Bazylego, Rusina z Podlasia. Każdy taki nocleg staruszka był dla mnie wielką ' uciechą, bo go wtedy do woli nasłuchać się mogłem. Lubił mnie on bardzo, pozwalał brząkać na swej lirze, bawić się z brodą, opowiadał mi i śpiewał chętnie, lak długo aż zmorzony usnąłem na kolanach jego, albo też gwałtem do domu mnie wzięto. Te jasne letnie wieczory, nie raz ku północy przeciągnięte, najczęściej sam na sam z dobrym lirnikiem spędzone, należały do najmilszych chwil mego dzieciństwa., a dziś do najmilszych jego wspomnień.”
W roku 1824 wyszedł na wędrówkę po kraju; był w Kielcach, później zkompaniją poszedł do Częstochowy i wiódł ją grając na lirze i śpiewając pieśni nabożne. Tu w tern świętem miejscu bawił kilka tygodni, i zarobiwszy sporo grosza, wrócił jeszcze czerstwy do Warszawy w r. 1828. W jesieni widziałem gokilkakroć, grał i śpiewałnowe pieśni, opowiadał wędrówkę swoją do Częstochowy i cuda jakich tam pielgrzymi pobożni doznali. Z pierwszym śniegiem już się więcej nie pokazał; napróżnom go utęskniony oczekiwał tam, gdzie zwykł codziennie przychodzić, nie ujrzałem już więcej niebieskiego płaszcza.
(,)„Domowe wspomnienia i powiastki." VI arszawa 1854 r. w 12.
Cment. Puwą-k. T. 1.
10