79
do swej ojczyzny, i częściej smętnemi oczyma zapatrywać się w same niebiosa, chód czuje, jak ma krótki tylko naznaczony przelot przez ziemię.
Do takich dziewic naszych należała ś. p. Karolina Skibicka. Postać to wydatna, mogąca byc perłą powieści, ale powieści nie zwyczajnej, jakiej literatura nasza nie zna, której treścią i wątkiem myśl Boża, zesłana na zasiłek duszny, w postaci młodych i uroczych apostołów.
W starej naszej Rzeczypospolitej, takie postacie wybranych, od chwili dziejowój, gdy dwaj aniołowie nawiedzili skromną chatę Piasta, nie były tak rzadkiemi zjawiskami. Pobożność ojców naszych, obmyśliła dla tych dziewic schronienia, które w zakonie małżeńskim, nie widziały celu swego posłannictwa. Czuwało troskliwe oko starszych nad niemi, i rodzice z równą radością wiedli swoją dzieweczkę pod zasłonę zakonną, jak do ślubu na stopnie ołtarza. O! bo wtedy ich serca, były kościołem wiary, poświęcenia i miłości: ta trójca, opromieniała każdy dzień żywota, i błogo wiodła drogą od kołyski do grobu.
Czas, w naznaczonej godzinie wolą Przedwiecznego, zamknął wielką księgę przeszłości naszej,a zapisane jej karty czynami, życiem i myślą praojców, z dzisiejszych potomków zaledwie który potrafi odczytać nie całośc, ale małe ustępy, przed którymi czołem skłonie musi. Na tych kartach, jawią się gęsto takie postacie, ale nie obudzały podziwu wśród narodu, pełnego wiary myśli Bożej.
Nie będę wam opowiadać biegu życia zmarłój dziewicy, którój grobowiec dłużej nas zatrzymuje. Całą postacią, od dzieciństwa do dojrzałości dziewiczej, jak i obliczem, jaśniała tym wyrazem nie ziemskim, co znamionował przelot pomiędzy nami, jakby ptaka wędrownego z krain nieznanych. Twarz ściągłą wieńczyła bogata kosa jasnych włosów; w niebieskich oczach, chód światło młodego Halo życia, mgła smętna je mroczyła. Taka postać pięknej i dorodnej polskiej dziewicy, musiała podziw i hołdy obudzac.
Nie dla niej byt gwar świata i jego uciechy; słuchajmy własnych jej słów, jak w poufnych listach do przyjaciółki, na rok przed zgonem, otwierała serce i myśli swoje:
„Wyrzucają mi, że stałam się małomówiącą, nudną, nieznośną; i ja to sama czuję, ale bo wszystko to, co po za domem otacza mię, takie zimne, takie światowe. Często bardzo westchnij za mną, bo czuję potrzebę, żeby się kto za mnie pomodlił.”
„Myśl, że znowu wejdę w świat, od któregom się na czas uchyliła, mięsza mnie. Bojęsięże-bym w nim nadto przyjemności nie znalazła. Stał mi się tak obcy, a ja dla niego tak się nie czuję stworzoną, że w nim obcą będę; a powoli może zechcę powrocie do jego form i sposobu myślenia. Źle by było, bo bym zamknęła serce na głos Boży, który je powołuje na inną wznioślejszą drogę.”
*
* #
„Ciągłe są wieczory, tańcujące nawet: przykro mi na nich nie byc, przykro sprzeciwiać się woli ojca. Nie bałabym się wieczoru lub balu, widząc że tylko to robię dla tego, że muszę przez posłuszeństwo; a choc to czas bardzo stracony, jednak mi to Bóg przebaczy, i nieodejmie swój świętej łaski; ale co mnie trwoży, to to: że widzę moją duszę skłonną do odstąpienia drogi, którą sobie byłam obrała. Widzę jak powoli przywykam do tych zabaw, które mnie na początku