179
Czasem widząc coraz to rosnący ucisk $ i nieszczęścia, człowiek taki ufny w Boga j i prawo do istnienia narodu, przygotowy- j wał nowy ruch nowe powstanie. i
Bart. Jakże to! Toć sobie podczas tój s wojny z Moskwą, kiedy tyle wojska mieli, < mówili Polacy: Teraz albo nigdy! To oni i myśleli, że potrafią to bez wojska, co nie > mogli potrafić mając wojska? \
Stan. Z początku w samćj rzeczy byli | niepocieszeni. Zdawało im się, że kiedy te- > raz Polska nie powstała, już nigdy nie po- J wstanie. Ale gdy zaczęli odczytywać histo-ryą swojego narodu, i rachować, z jakiemi \ siłami wystąpiła do wyswobodzenia kraju: ! Konfederacya Barska, późnićj powstanie Kościuszki, jeszcze późnićj legiony Polskie za czasów Napoleona, i dopiero przyrów- j nali wojnę ostatnią: Pomiarkowali, że ucisk zamiast przekształcać Polskę w Niemcy lub Moskwę, daje pojęciom Polskim o swobo- i dzie, o wolności coraz to liczniejszych ob- j roiiców.
1 zapytali się samych siebie: Dlaczegóż-by to nieprzyjaciele nasi od nas koniecznie j silniejszemi być mieli? Dla tego, że parob-ki nasze nie zawsze i nie wszyscy w na- j szych szeregach walczą? I zastanawiali się nad tern. Teraz pojęli, że ojcowie nasi błąd wielki popełnili zachowując tylko dla szlachty prawo posiadania ziemi i swobód rozmaitych. Że ojcowie nasi błąd popełnili, nie j starając się o oświatę, a nawet o wolność i i szczęście dla pospolitego Polskiego ludu. j Wójt. Dobrze. To oni to z doprawdy \ uznali ? \
Stan. A juźci. Gdyby w Polsce (tak rozumowali) nietylko szlachta, ale mieszczanie i i lud pospolity, zgoła wszyscy byli się czuli wolnemi i szczęśliwemi, nietylko szlachta, 1 ale cały naród, byłby ojczyzny bronił jako \ początku i warunku szczęścia i swobody. ! Natenczas nie byliby nas mogli przemódz Moskale i niemcy, bo bylibyśmy mogli wy- \ stawić dostateczną obronę. Wszakże ziemie j Polskie liczą dwadzieścia milionów mieszkańców. Gdyby dwudziesty człowiek był się uzbroił, któżby taką potęgę mógł przełamać? \
Młyn. To byłby cały milion!
Jasiek. Juźci takiój siły nikt złamaćby nie potrafił. Nieprawda Stanisławie?
Stan. Takiój siły niktby nie zaczepił. Zwłaszcza gdyby była zgodną i dobrze u-rządzoną.
Bart. Ha i cóż? To żal późno przyszedł !
Stan. Powiada przysłowie: Lepiej późno jak nigdy! Lecz żal ten wskazując, gdzie była przyczyna upadku, zdawał się być zarazem sposobem do wydzwignienia się z niego.
Liczni zwolennicy odbudowania Polski przebiegali kraj cały pod trzema rządami zostający i starali się przekonać szlachtę, że jeżeli poświęci pańszczyznę, a uzna chłopów siedzących na gruntach dworskich tychże gruntów właścicielami pod warunkiem, ażeby wraz ze szlachtą rzucili się na cudzoziemców i ich z kraju wypędzili; wy-dźwigną z upadku i niewoli Polskę i wszystkich jój mieszkańców, siebie nie wyjmując uszczęśliwią.
Młyn. A w jakiż to sposób? Juźci to pociągało zubożenie szlachty za sobą!
Stan. Chwilowo zapewnie. Ale porachowawszy: Że rządy obce wyciskają z kraju ogromne podatki, ażeby zapłacić liczne wojsko i licznych, po największój części obcych urzędników: Że oficerowie tego wojska i ci urzędnicy cudzoziemcy nie dbają wcale o dobro mieszkańców kraju, lecz wysysają go z wszelkiój zamożności: Że zapłata jaką oni biorą, prawie cała wychodzi za granicę, aby opłacić towar obcy, w który się i oni stroją i szlachtę w tern do naśladowania pociągają. To wszystko wziąwszy na uwagę, po wielkiój części, została szlachta przekonaną że mieli racyą.
Wójt. Ale czy to się rządy o takich podmowach nie dowiedziały?
Stan. A gdzież tam! Bządy miały swoich szpiegów. Bardzo się zdarzało, że taki zwolennik Polski dostał się w ich ręce.
Bart. I cóż z niemi robili?
Stan. Więzili, dręczyli, czasem rozstrzelali, czasem powiesili.