843
W. KS. LITEWSKIEGO.
Jan Hlebowicz pomieniony brat tych, pan w młodym wieku, zostawszy po ojcu tylko w piąci lat, gdy podrósł bawił się naukami wyzwolonemi. Potem go matka posłała na dwór cesarski w roku 1560. Tam tylko półtora lata był, potem przyjechawszy zaraz na dwór króla Augusta już wieku mego, na ten czas gdy było wesele królowej szwedzkiej, kopiją mężnie kruszył z Mikołajem Wolskim, gdzie za przypadkiem nieszczęścia konie pod sobą pozabijali. Potem we trzy lata, w roku 1563 jachał na Połock, a wtenczas Moskiewski z wielką mocą przyciągnąwszy obiegł Połock, na którym iż ludzi niewiele było, nie mogli wielkości nieprzyjacielskiej odeprzeć. Było zamków trzy, to jest: Zapołocie, Wielki Posad i Dziedziniec; chcieli żołnierze Zapołocie spalić, a bronić się wszyscy na Wielkim Posadzie, bo już byli potruckleli gdy zabito Hołubieckiego i Korsaka, męże Wielkie, a to było roku pomienionego dnia pierwszego lutego. Ten Jan Hlebowicz prosił aby zamku nie palili, chcąc tam sam z swoim pocztem zostać a bronić Zapołocia, do którego potem wiele ich przybywało, a szedłszy rozdzielili się na trzy części. Wierzchleński Ślęzak wziął na się Wielką Posadę. Jan Hlebowicz z szlachtą Zapołocie, z którym wyszli: Hrehory Korsak z bracią swoją, Piotr kuch-mistrzewic Drohostajski, o którycheś wyżej czytał, Zaleski, Kiewlicz, Jaszma-nowie, Lencki rotmistrz, i szlachty inszej niemało, a zostali w Dziedzińcu Dowojna Wojewoda połocki, władyka połocki, Sołucha, i sług wiele wojewody połockiego. Wtem się trochę uciszyło z strony Zapołocia. Czwartego dnia lutego wyjechał Hlebowicz, wziąwszy z sobą Piotra Drohostajskiego, Zaleskiego, i poczet sług swoich. Tam między rowami za Połotą trafili na straż moskiewską, która miała niedaleko posiłek, krzyknęli na nie chcąc je odstraszyć. Piotr Drohostajski jednego z konia oszczepem strącił i zabił, Hlebowic drugiego kopiją zbił, Zaleski także swego obalił, a iż miał koń twardousty, obrócił nazad. Tamże Hlebowic mając pod sobą koń dzianet biały, skoczył do drugiej Moskwy, wtem Tatarzyn chcąc go przywieść na ludzie, wolno mu począł ujeżdżać, i postrzelił go w nogę prawą. A on też nie bywając w żadnej przedtem potrzebie, nie wiedział że żle Kozakowi na strzelczą rękę przyjeżdżać, jednak z onemi razy pohańca doganiał i z rusznice postrzelił, że zaraz z konia spadł. Moskwa wziąwszy od straży onę wiadomość, wypadło ich kilka set, przygnali ich zaraz nazad do zamku, Wszakoż dwadzieścia czterej słudzy Hlebowicowych zastanowiwszy się, cofnęli onę chciwą Moskwę; koń i pan ranny, wszakoż nieszkodliwie.
Dnia ósmego lutego Moskiewski na Wielki Posad puścić kazał strzelbę gwałtowną, którego Wierzchleński dosyć mężnie bronił, ale za nieszczęściem ognista kula na wierzch kaszty padła, on przygrodek zapaliła, wszakoż Wierzchleński pilnie broniąc ratował, ma-ratunek od onych drugich z Dziedzińca i z Zapołocia, a zwłaszcza od szlachty, ale 8l§ chłopstwo kryło. Trwało to przez całą noc aż do samego dnia, rano posłali do Moskiewskiego prosząc do dwu dniu na rozmowę, czego im pozwolił. Trwało to statecznie, sfc dnia jedenastego lutego zapaliła Moskwa zamek, a widząc naszy że się trudno obro-®>ć mieli, poczęli z nimi traktować, boby byli musieli pogorzeć. A tak poddali zamek 1 ńdasto, wszakoż on niebaczny a niesłowny tyran wszystkie do więzienia pobrał, na-przód władyka Haraburdę, Wojnę wojewodę połockiego o nieszpornej godzinie, Jana Hlebowica, Niemierowicę z domu Jastrzębiec, i inszych barzo wiele; Hlebowica,