dów północy, z któremi świat cywilizowany owych wieków, bardzo nieliczne miał dotąd stosunki, powtarzały się już nieraz. Ludy te wyszły zapewne z równin Azyi w bardzo oddalonych czasach, uorganizowały się wcześnie w towarzystwa, trudniły się z początku pasterstwem i rybo-łóstwem, a zabrnąwszy pod chmurne i dżdżyste niebo, dostawszy się do żyznych bagnisk, potrzebujących ciągłej pracy, zaciekłszy się w lasy nieprzebyte, gdzie im umiejące się bronić i napadać dziki, tury i niedźwiedzie drogo swe życie przedawały, w ciągłych zapasach z przyrodą, ludy te urosły ciałem i duchem Germanie, jak ich już wówczas nazywano, stali się dosyć silnymi, ażeby podołać trudom około roli, dość przezornymi, ażeby przewidzieć korzyści pracy i boju. Historycy unoszą się nad pięknością ich budowy, nad ich odwagą, nad sprytem umysłu i gibkością ciała. Teutoński naczelnik Teuto-bochus przeskakiwał przez 4 do 6 koni. Lecz wszystkie te pierwszych Germanów przymioty zginęłyby w ich lasach nieznane światu, gdyby miłość do konia nie wyrobiła w nich popędu do migracyi i do bojów. Jeden z ludów germańskich Teuktorowie jurydycznie wyraża po-bratymstwo konia z wojną, ustanawiając u siebie prawo, różniące się od praw innych ludów do koła. Prawo to mieć chce, aby spadkobiercą stadniny po ojcu był nie najstarszy z synów, ale ten, który najlepszym był wojakiem.
Germanie walczyli pod znakami konia białego w galopie, byłto naturalny symbol owych tułaczych wycieczek, które pod imieniem napadów Cymbrów i Teutonów, trwogą stolicę świata przejmowały i spustoszenie wnosiły w ucywilizowane Grecyi i Rzymu prowincye.