cyrku, i deptały piasek carogrodowego hippodromu, w ręku najbieglejszych jeźdźców z pomiędzy Numidów, Słowian, Arabów i Germanów, zwycięzcy cyrkowi dostępowali honoru zasiadania u stołu monarchy, na równi z senatorami. W nowej świata stolicy stanął circus maximus, zaczęty przez Sewera, a przez Konstantego skończony. Nadobny gmach ten, trzymał środek między cyrkiem Rzymu, a olimpijskim Hippodromem, kłoniąc się proporcjami do pierwszego, a ozdobami i pomnikami do drugiego się zbliżając. Okazałość jego była nadzwyczajną, o czem po szczątkach, które dotąd istnieją, sądzić możemy. Ruiny cyrku tego zajmują 250 sążni długości i 60 szerokości. Do dziś dnia widać tam pięć kolumn, w pośród których wznosi się obelisk tebański.
Państwo wschodnie odznaczało się namiętnem wyścigów i widowisk hippicznych zamiłowaniem, ale czy ono miało wyłącznie konia i jeźdźca na celu? O nie! Rozkochanie się w przepychu, w zgiełku i w intrygach, które sobie cyrk za ulubione popisów obrały pole, przyciągało niezmierne tłumy ludzi, dla których koń, sława jeźdźców i pożytek hippiczny zawsze z wyścigów wynikający na osta-tniem stały miejscu. Carogród nie oddawał się rozkoszom, trwogom i pracy trudnienia się wychowaniem i ulepszaniem ras końskich, za złoto, dostawał najdoskonalsze typy świata. Cesarscy posłańce, przebiegali bez ustanku kraje, z hodowli koni słynące: Kapadocyę, Frygię, Numidyę, Hiszpanię i tam zakupowali najznamienitsze pochodzeniem, przymiotami i budową konie. Za cesarza jednak Konstantego dwie były rasy, które w cesarskich chodowano stadach (grex dominicus). Rasa Palmatii, nosząca swą jakoby nazwę od Palmatiusza, sławnego wychowywacza w Kapa-