rać nie zdołały. Parna wilgotność klimatu i naturze konia nieodpowiednia, pasza zbyt może korzenna, rozwija konia w Indyach bardzo niedostatecznie, tak, że koń indyjski nigdy nie dorównał rasom innych krajów ani urodą, ani dzielnością, ani wdziękiem. W Lahorze i w innych miejscach, gdzie się jeszcze powaga mahometańskich utrzymała władzców wszystkie konie stajen tych panów sprowadzane są ciągle z Arabii. Nie o jednego konia długie staczano w tych stronach boje. Sławny jest koń arabski Leli, o którym Htlgel szeroko się rozwodzi, a który ostatniemu jego panu Maha-Raja 6,000,000 guldenów i 12,000 żołnierza kosztował. W Indyach przednich i tylnych istnieje drobna wątła rasa tylnej czyli wschodniej Azyi w niczem od chińskiej nie lepsza, powszechnie zwana tak samo Tan-gum jak zdziczałe konie srokate Tybetu. Najmniej nędzne konie Indyi znajdują się w Kak’hu i między Indem i Hydaspem a są uważane za arabskich potomków.
To co się dziś w Indyach dzieje, to działo się w najodleglejszych czasach przed lat tysiącami; zawsze konie do Indyi z Persyi, Baktryi i Kabulistanu sprowadzano. Mahabarata wspomina o 800 sprowadzonych koniach białych, z których każdy miał po jednem czar nem uchu. Pomiędzy podarunkami, które Indystyrowi ludy i królowie znieśli podczas jego Ragasujowej ofiary, tenże poemat wspomina o koniach różnobarwnych i o klaczach wielbłądziej maści, które z Kambaju (Kabulistan) sprowadzono. Różnobarwne te konie były z maści do kuropatw, a z nosa do papug podobne. Tamże powiedziano, że Indyanie ze stron północnych z nad Oxus sprowadzali bardzo rącze, białe, pstre, koszenilowobarwne, tęczowo mastne i jutrzen-kowo szerstne konie, Wyrażenia te uderzają nas niezwy-
366