m
cił lud/4pm ęwpim mocno drzwi domu zamknąć i pod żadnym względem dopóki się w mieście nie uspokoj, nikogo do niego nie wpuszczać, Sam zaś ndal się ze mną na galeryą domu swego, zkąd każde poruszenie w ulicach widzieć dokładnie mogliśmy; patrzałem jak plutonami pru-sapy bramy obsadzali, a oficerowie zamiast lamowania bezprawia jakie się tu działy, pootwie-rad kazali wozy amunicyjne, i oslre ładunki pijanemu żołnierslwu rozdawali. W takićm poło-żęniu rzeczy nie mogłem inaczój sądzie, jak tylko że pułk ten Landszturmów liczny do trzech tysięcy głów, z wyższych rozkazów rewolucją tu wszczyna. Lecz rzecz inny obrot wzięła, bo właśnie wtenczas kiedy byłem temi uwagami zajęty, spostrzegłem pułki kawaleryi naszej cwałem pod miasto pędzące, za któremi artylerya i pułk nasz piechoty pospieszał. Skoro tylko pułk koąpej gwardyi pod bramą stanął, zażądał przez parlamentarza aby mu bramę otworzono, w przeciwnym razie groził armatniemi strzałami sam ją sobie otworzyd. Komendant Landszturmów wraz z radnemi miasta, widząc oczywistą swą zgubę na wjazd pułkownika Krasińskiego, i kilku Lansynierów dozwolił, którzy udawszy się do generała błagali go, aby dozwolił pomścid gię na tym niesubordynowanym pruskim Landszturmie. Nie chciał samowolnie generał Krasiński mścid się nad motlochem zbierańców szlązkich, polecił tylko prezydentowi miasta spisad protokół 7. niesforności zbuntovvanego pułku, a pułkownikowi ich na klęczkach błagającemu o darowanie mu winy, rozkazał jak najspieszniej wraz z pułkiem broń na dół bagnetami trzymając, za miasto uchodzić, a tak przecie po odbyciu tylu kampanii, trudów i znoju, i złój napaści na samój już prawie granicy ojczyzny mojój, szczęśliwie wyszedłem. To jest rzeczą pewną, że gdyby nie forteca Głogowa o trzy mile ztąd nad rzeką Odrą leżąca, którą koniecznie dla mostu korpus nasz przechodzić musiał, byłaby kawalerya polska powodowana zemstą pułk zbuntowany dognafa, i co do jednego wycięła. Generał Krasiński przy załączeniu protokułu miasta Kotbus, z raportem wysłał swego sztabs-oficera, tak do króla pruskiego, jak i do Wielkiego Księcia Konstantego, podówczas w Berlinie znajdującego się. Rezultat z tój niesforności wypadł następujący: większa częśc oficerów z pułku tego Landszturmów została de-Stutuowaną, a mniejsi do fortec na lat kilka wskazani. Z wielką ostrożnością przechodziliśmy przez fortecę Głogowę, a garnizon jój lękając się odwelu, cały stał pod bronią nabitą na płacach, i w każdych rogach ulicy. Minąwszy tę ostatnią twierdzę na granicy kraju naszego leżącą, gdzieśmy już na ziemi ojczystej stanęli, wówczas artylerya nasza sto jeden razy ognia z armat dała. Z sąsiednich probostw księża przeciwko nam powychodzili i modły na polu tak za długie panowanie Najjaśniejszego Cesarza Aleksandra, jak i za powracające szczątki wojsk polskich, do Boga wznosili. Nakoniec po kilku dniach marszu, pod miastem Poznaniem stanęliśmy. Prefekt Do-partemeolu Poznańskiego Poniński, na czele licznych obywateli przyjmował nas w bramie miasta umyślnie do tój ceremonii postawionej, damy zaś polskie w bieli ubrane, nielytko w bramie, ale nadto w każdem oknie stały i na przechodzące wojsko polskie, wieńee z różnych kwiatów uwite rzucały, a przez trzy dni trwały tu bale i różnego rodzaju zabawy. Na płacach publicznych piekły się całe woły pozłacane rogi mające, i te przy dostatecznym trunku, żołnierzom i pospólstwu rozdawane były. Nakoaiee spokojnie mijając różne małe miasteczka, pod Warszawę przybyliśmy. Pod wsią Wolą, prezydent miasta stołecznego Węgrzecki stosowną mową nas witał, na którą