253
kierów, i to nie tak polskie, którego mennica niewiele dostarczać mogła, jak holenderskie, a prawie wszystko, które z Gdańska za zboże do kraju wpływało, w ich skrzyniach chowane, z rąk do rąk polem przechodząc, do nich wracało. Przemysłem bowiem było naszych bankierów, iż wszyscy składali razem jedno ciało finansowe, mieli zatem swych krupierów czyli me-klerów, jako to: Symona Markiewicza i t. p. przez których, w potrzebie wygadzania sobie nawzajem, pieniędzy do wypłaty, jedni drugim niezbyt widocznie przesyłali. Każdy z bankierów miał woreczki z płótna kolorowego, mieszczące w sobie po 500 dukatów; a dla różnicy, zielone woreczki były u Teppera, czerwone u Blanka, żółte u Potockiego, i t. p. Pożyczone zatóm od kolegów dukaty, w woreczki swego koloru przesypawszy, za swoje oddawali. Bankiero-wie nasi żyli w dostatkach, ale zbytki ich nie były nader okazałe; np. sprowadzić z zagranicy, kosztowną kolebkę, tak urządzoną, aby za wołnćm kołysaniem, ukryte w jej podstawie, przyjemnie odzywające się flety, melodyjnie usypiały dziecię; w mówić w Zygelbartowę żonę buchaltera u Teppera, iż kiedy tutejsze praczki, niepolrafiły jój dogodnie prać bieliznę, posyłała ją do prania za granicę!
„Piotr Tepper rodem z Torunia, jeden z pierwszych prowadzących w Warszawie handel litych materyi, równie galonów złotych i srebrnych. Około roku 1740 miał swój sklep w rynku Siarego-Miasta pod ratuszem; żył skromnie, wystawił przy ulicy Miodowej dom (*) któremu budowniczy roztropnie, stosowny jak dla bogacza, dał kształt skrzyni kassowój. Tepper naj-większśj użył okazałości, prosząc króla Stanisława Augusta na dzień imienin swoich, w roku 1786 do Falent, dóbr swoich o dwie mile od Warszawy, gdzie świetnie wystąpił, po wiejsku wprawdzie, bo na tę uroczystość, nowo sprawione liczne srebro stołowe, w same było wyrobione kłosy; a stół zastawiony po królewsku (2).
chylata sie z pod okrycia. Przy oknach stały stoły suto zastawione naposiłek tych, co opieczętowywali po zmarłym pozostałości. Kiedy szampana butelki pękały, weszła podówczas nieboszczyka gospodyni i kucharka, a patrząc na dostatnio opatrzone stoły, stanąwszy nad trupem z założonemi rękoma, i kiwając głową, te wymówiła słowa:
„A widzisz głupcze! mówiłam ci: nieżałuj sobie, nieskąp grosza; a tyś tylko bułeczkę i mleczko, mięsa okru szynkę, aby taniej tylko; patrz że teraz, jak ci panowie używają sobie: oni nieżałują! Dobrze ci tak! dobrze ci!...1'
Po jego śmierci wytoczyli sukcessorowie process, który uwagę całego zwrócił narodu. Sąd Najwyższej In stancyi przyznał cały spadek, pozostałej córce-
(•) Pod Nr. 495 dzisiejszy dom Grabowskiego. Ulica Miodowa zwała się dawniej Kapuct/ńiką, od klasztoru i kościółka OO. Kapucynów.
(*) Kiedy żydom w roku 1784, Marszałek Wielki Koronny Michał Mniszech, wydał rozkaz opuszczenia miasta Warszawy i okolic: „do rozpaczy przywiedzeni żydzi,, (mówi F. M. Sobieszczański) podali czułą a rzewną prośbę do króla; lecz nic nie wskórawszy, postanowili raz nazawsze opuścić Warszawę, i w tym celu udali się do Piotra Teppera bankiera i dziedzica Raszyna, żądając tamże przytułku dla siebie, na co ten z chęcią pozwolił. To gdy się zdawało przecinać nadzieję powrotu żydów, a handel za nimi za Warszawę przenosił się; miasto użyło wszystkich sprężyn do przeszkodzenia! takowemu ich w Raszynie osiadaniu ; czyniło żydom przegróżki że ich i na tam tem miejscu z przywilejami swemi i dekretami dosięgnie; dziedzica zaś dóbr, obsypało przestrogami dosyć ostremi, że krok jego względem żydów jest bezprawny, za który odpowie, i wydało przeciw niemu pismo drnkowane, wyrzucając jego przestępstwo prawa,“ (Rys historyi Starożytnej miasta Warszawy 1848 roku.) Broszura ta wyszła pod napisem: , ,Wywód z praw krajowych ^szczególnych, miastu Warszawie nadanych, okazujący, że pretentowa-na przez P. Teppera lokacya żydów w Raszynie, jest prawu majestatycznemu przeciwna, a Skarbowi Koronnemu szkodliwa." fol. b. m. i r. Skończyły się te spory, oznaczeniem części miasta do zamieszkania żydom.