970
DYPLOMACJA
tów“ dla przyszłych elektów: na elekcji Michała Wiśniowieckiego kazano przysiąc królowi następującą formułę:
„To też warujemy Rzeczypospolitej, iż posłów w legacjach do postronnych narodów posyłać inakszych nie będziemy, tylko szlachtę bene possesionatos z obojga narodów. Którym instrukcye inter Senatu s Con-sulta pisać i na Sejmach czytać Pieczęta-rze Nasi powinni będą. A powróciwszy z funkcyi swoich relacye na Sejmach in scripto oddawać, co ma być w metrykach in-serowano i to wszystko na rekwizycyę Stanów Rzeczypospolitej poprzysiądz powinni będą, jako nad instrukcyę z kancelarji daną nie domyślali traktować z Pany postronnymi, do których wyprawieni byli w naznaczonych poselstwach". (Vol. Leg. t. V, 22).
Te same warunki, prawie temi samemi słowy będą podane do przysięgi Janowi III. Wszystkie te ograniczenia były zupełnie nieżyciowe, wykazywały tylko coraz większą nieufność do własnej władzy, a niezdolne były jednak absenteizmem obronić kraju od obcych intryg. Właśnie za czasów Jana III czynność dyplomacji w całej Europie się wzmagała, jej rola była coraz to większa i siłą rzeczy Polska musiała brać w tym ruchu udział. W braku inicjatywy własnej, hamowanej przez Sejm, stawała się Polska coraz bardziej biernym objektem,
0 którego współudział konkurowały inne kraje, mające w łonie samego narodu swoich sprzymierzeńców. Odwieczna rywalizacja Francji i Habsburgów na terenie Polski, datująca się od czasów, gdy Karol V
1 Franciszek I zabiegali o przymierze z Zygmuntem I, teraz rozdzierać będzie Polskę na dwa oOozv. Poza polityką dworu jest wprawdzie oficjalna polityka opozycji — dyplomacja opozycji, nabierająca coraz to większego znaczenia w oczach Europy. Mocarstwa z nią się liczą, z nią politykują, przyczem oficjalna dyplomacja traci na powadze i wartości. Jeżeli łatwo będzie sejmowi nie dawać kredytu ani zezwolenia na poselstwa zagraniczne, to jednak trudniej będzie pomimo wszystkich uchwał nie dopuszczać poselstw obcych na dwór. I w rzeczy samej, za Jana III poza poselstwami nadzwyczajnemi różnych państw, cesarz, król francuski, elektor brandeburski, car moskiewski, Rzeczpospolita Wenecka będą już prawie stale mieli ambasadorów, ministrów czy rezydentów u dworu polskiego. Ci posłowie obcy sami sejmowi przedstawiać będą swoje propozycje, w sejmie stykać się bezpośrednio ze swymi zwolennikami. I tak np. w Grodnie w 1679 r- publicznie nad tajnemi projektami wydania wojny elektorowi dla odzyskania Prus, lub zawarcia przymierza z elektorem dla odebrania Szwecji Inflant, dyskutować się będzie, tracąc czas i nie kryjąc zamiarów, podczas gdy elektor rozstrzygnął sprawę mieczem, roz-gramiając Szwedów i unicestwiając projekty ickupcracji Królewca. Aparat sejmowy uczynił tedy Polskę niezwykle ciężką, powolną, nieudolną do poczynań stanowczych we własnym interesie, a tem samem coraz to mniej wartościową jako czynnik polityki europejskiej. Pozostawała wartość bierna, ta, którą Polacy sami określali w maksymie „Polska nierządem stoi“, a którą sąsiedzi wyzyskiwali, posługując się popularnemi w Polsce hasłami wolnościowe-mi, aby sejmy zrywać, elekcje rozdwajać i nie mogąc Polski użyć do czynnej współpracy, aby ją przynajmniej unieszkodliwić i uczynić z niej tylko pole walki. Do tego w rzeczy samej doszło w dobie tak zwanej saskiej.
4. Dyplomacja polska w dobie saskiej. W dobie saskiej dyplomacja polska prawie zanikła. W paktach konwentach zawaro-wano ponownie, aby tylko szlachtę polską „w legacjach i na rezydentów" posyłać, aby instrukcje podawane im były na Radzie Senatu i czytane w sejmie; aby relacje z odbytych misyj na piśmie składane były w Sejmie; aby również poselstwa cudzoziemskie król przyjmował i odprawiał w obecności stanów. W razie tylko nadzwyczajnie pilnej potrzeby, w czasie międzysejmo-wym, dozwolono królowi wysyłać poselstwa za wiedzą Rady Senatu. (Vol. Leg. t. VI, 22 i 624). Posłowie mieli nadto według dawnej formuły przysięgać, że nic ponad instrukcję z kancelarji daną „nie domyślili się i nie pozwolili sobie traktować z Pany postronnemi". Te wszystkie zastrzeżenia doprowadziły do tego, że tem bardziej król posługiwać się odtąd będzie prawie wyłącznie cudzoziemcami. Jako elektor saski będzie mógł to czynić poza wszelką kontrolą sejmową. Nominalnie jego posłowie byli więc tylko posłami saskimi, ale niemniej, wobec używanej powszechnie formy dyplomatycznej, według której poseł tytułował się zawsze najwyższym tytułem swego władcy, nikt nie mógł przeszkodzić, aby się zwali „Ambassadeur", „Ministre" czy „Resident de