— Nie mówmy tyle o tem, zdaje mi|się, żefabliżam sobie, myśląc tylko ciągle o pieniądzach.
—■ Moja droga świat już teraz taki, bez tej mamony ani rusz!
— Wiem, wiem, osobliwie ty jestąś na wskroś zmateryalizowany, źle by jednak było, dodaje, podnosząc oczy na sufit werandy, gdyby nie istnieli ludzie wyżsi po nad to.
Wtem przypadł do nas pan Władysław, zadyszany, zmęczfony, przepraszając *za mimowolne opóźnienie (niby to raz nie możemy zjeść obiadu sami). Pani Zofia z uroczym uśmitShem zrobiła mu miejs^K obok siebie i rozmowa się urwała.
Ktoby myślał, że dostałem ovye przyrzeczone pieniądze,- nie znałby mojej idealnej szwagrowej; wróciwszy do domu, tyle miała do opowiadania o miłości, o sytfojćlł sukcesach, o tem jak bez jej woli i chęci lisj^cfi lgną do niej, że nie było czasu przypomnieć, Śasobliwie, w kwadransem o raj juajsię znalazł u nas pan Władysław.
W sam .czas przyłączył się do nas hri kompozytowy towarzystwo bowiem pana Władysława już mi w gardle stało.
Z pow.ątku obecność wysoko urodzonego, nakładała pćwien hamulec na język mego kolegi, lecz; po kilku przechadzkach, chcąc zapewne otrząsnąć się z niemiłego przymusu, wziął go na bok i opowiedział mu odrnzu dzieje całej''ewojej rodziny. Znalem je jużj na pamięci! jak również moje panie.
Dochodziły nas urywki o zacnem życiu i śmierci ojca, o jednym bracie nadzwyczajnie zdolnym, chociaż egoiście; o drugim — kpie; z którego nigdy nic nie będzie, bo go matka zanadto rozpieszcza — o matce, ko-biegije nadzwyczajnej zacności — ale wiesz pam zawsze tylko kobiecie —■ i wreszcie o swoich zasługach, pracy etc*.-
To było zwykłe zakończenie pierwśrago rozdziału gawęd pana Władysława.!,-- Hrabia przyszedł do nas niby z łaźni parowej zmęfźo-ny, częrwony, a niestrudzony pan Władysław
przypiął się do szuiłgrowej i wysunąwszy się naprzód, zaczął jej coś z zapałem opowiadać.
— Gzy pan Władysław jest zawsze tak pełen werwy, zapału — odezwał ąię, |fero-ryzowany hrabia.
Anielka wybucha wesołym śmiechem.
— Poznałeś go już pan? Jest to nieoceniony człowiek w towarzystwie ludzi małomównych, lecz jeśli się chcęSsamęmu wtrącić...
— Niepodobna, słowo honoru, niepodobna!
Hrabia jest człowiekiem form, dobrze uiwchowany, umiejący mówić o wszystkiem, byle tylko ni|jzbyt głęboko-kię zapuszczać, n£e młody, a przytem wściekły meloman, ^melkęa nudzą jego rozmowy o Bachu, Handlu, Szopen;^ lecz pani Zofia znająca się trochę na muzyćs# jifst w niebowzięta, gdy zbliży się do niej’ dostojny znawca. W? ogóle moją-'szwagrowa i pan Władysław zgadzają się ze sobą, jakby !?Się w korcu maku znaleźli. Oboje chylą głowy przed każdym utytułowanym dudkiem, oboje inają o sobie bardzo wysokie, a wręez przeciwne od raSizy wistosći mnierhanie, oboje wreszfiilf przy skąpstwie i wyrachowaniu, mają pogardę mamony.
Pani Zofia poćzęia teraz, nosa zadzierać; dwaj jedyni kawalerowie do wzięcia, hrabia mimo swych lal pÓHĆdzifeęciu uchodzący za epuzera i pan Władysław przy swem sędzię}*-stwie posiadający znaczny majątek, nie od-st.ęńywa" :jkęj prawie.
Uważałem, że ikb hrabiego to tam nie bardzo liczyła, pana Władysława jednak była pąwnąiP-
Gały swój dowcip wytężała, aby okazywać zajęcie i pobudzać go do coraz nowych gawęd, lioidując wida‘ó,,.zasadzić „przez uszy do serca"'. Niferaz tak się biedactwo zmęczyło, żg£|ż mnie jej żal było, nie ustawała jednak w pracy i jedno zyskała przynajmniej siawę cierpliwej audytorki.
1 tak się jakoś ułożyło, że z panią Zofią chodzili, rozmawiali, a mojej żonie wysługi-