49
usiadła na nim, nie okazując żadnego podniecenia. Wzrokiem zapraszałem ją, by zaczęła mówić, lecz ona milczała, a jej duże czarne oczy wpatrywały się we mnie z uporem i otwartością, które mnie żenowały. Wreszcie sam zapytałem uprzejmie:
— Jakiejże szczęśliwej okoliczności zawdzięczam wizytę pani?
Zamiast odpowiedzi zwróciła głowę nieco w bok, dla skonstatowania, że Clark jest jeszcze ciągle w gabinecie. Poczem napowrót utopiła spojrzenie swych czarnych oczu w mej twarzy i rzekła:
— Wybacz pan... lecz to, co chcę panu powiedzieć, jest rzeczą najzupełniej poufną.
Głos jej był przyjemny, lekko drżący, lecz ja nie ufałem... ,
Przyszło mi na myśl, że to może jedna z tych kobiet, z tych... awanturnic, których mnóstwo spo-’ tkałem w mej podróży, a które potrafiły czasami dotrzeć aż do mego pokoju, gdym do niego wchodził po raz pierwszy. Odezwałem się więc krótko:
— Słucham panią.
— Dobrze,... odpowiedziała — niech i tak będzie, — zmierzam wprost do celu. Jestem wdową po inżynierze angielskim. Mam dziewięć córek, które mieszkają w Paryżu wraz ze mną.
— Dziewięć! — zawołałem. — Ależ to zdumiewające ... w wieku pani...
— Tak panie; dziewięć. Mam już przeszło trzydzieści lat.
Spojrzałem na nią uważnie. Nie można było wątpić, iż mówi prawdę, gdyż żadna kobieta nie usi-
4