Niedziela, 27 lipca
I nic. Nawet na niedzielę nie przygotowano żadnego zwycięstwa. Gazeta jałowa, jak zazwyczaj. Za to w szkole mieliśmy dzisiaj frajdę co się zowie. Lekcji nie było, bo była defilada wszystkich dzieci, znajdujących się na Marysinie, przed Rumkowskim, a co najważniejsze dostaliśmy nadprogramowy podwieczorek — po kawałku chleba z plasterkiem kiełbasy. Zaiste pański gest naszego władcy! Naturalnie, nie obeszło się bez mowy. Powiedział stary, że daje nam wszystko, co może, a w zamian żąda, byśmy się uczyli, uczyli i dobrze się uczyli. Wraz z Rumkowskim przylazło moc dygnitarzy i gości i naturalnie cały pensjonat. Rumkowski otworzył bowiem na Marysinie pensjonat dla „zasłużonych pracowników gminy”, gdzie żyje się podobno lepiej niż przed wojną. Mieszkańcami tego raju, w którym dzienna opłata wynosi 5 Rm od osoby (i to po cenach gminy) są lekarze, bajrat itd. Skupuje się nawet wina dla pensjonatu. Jest to tak okropny wrzód i hańbiąca plama na cielsku gminy, że zdaje się, nie będzie mogło to znaleźć przebaczenia!...
Poniedziałek, 28 lipca
Z powodu korepetycji, które ostatnio otrzymałem, mam czas tak ściśle wypełniony, że ledwo zdążę odrobić lekcje szkolne. Na języki nie mam już naturalnie czasu. Ciągle też otrzymuję propozycje nowych lekcji, których już niestety przyjąć nie mogę. Zimą, gdy szkoły nie było, nie mogłem otrzymać ani jednej lekcji, a teraz, gdy tyle czasu zajmuje mi szkoła, sypią się jak z rogu obfitości. I tak dobrze, bo zasiłku nie otrzymaliśmy jeszcze, a ojciec zarabia teraz bardzo mało, zaś matka nie pracuje w ogóle.
Wtorek, 29 lipca
Chleb kosztuje 80 Pf., bo niby z domieszką mąki pszennej, ale ma kosztować markę, bo ma być jeszcze więcej mąki pszennej zamiast strucli, których już nie będzie. Ciekawe tylko, że od chwili, gdy podwyższono zasiłek, wszystkie ceny gminne okropnie podskoczyły w górę, a o paskarzach to już w ogóle mówić nie można. Rumkowski bardzo zręcznie odbiera tę podwyżkę zasiłku. Byleby był większy obrót, głód zaś może pozostać ten sam, co przedtem.
A w rzeczywistości jest coraz większy. Zupy w kuchniach są okropne, zaś w dodatkowych przydziałach nic do gotowania nie ma. Mięso jest raz na 3 lub na 4 tygodnie po 10 dkg na osobę, a margaryna po 8 lub 10 dkg na ten sam okres na osobę. Tak samo kiełbasa. Od czasu do czasu zjawia się w kooperatywach warzywnych trochę zieleniny w tak zwanej wolnej sprzedaży, co sprawia wrażenie ataku sępów na padlinę. I tak mijają tygodnie...
Środa, 30 lipca
Z frontu nic nowego. W każdym bądź razie my nic nie wiemy. Ludziska znów już poważnie zaczynają myśleć o zbliżającej sit zimie i o tym, co nas czeka. Ale lepiej o tym wcale nie myśleć, jeśli się chce mieć choć chwilkę spokoju. Naturalnie spokoju o pustym żołądku. Bo błogosławionego stanu sytego spokoju w getcie zaznać już, niestety, nie można. A tak by się już chciało jeść do syta! Tak bardzo!...
Czwartek, 31 lipca
Dostałem dziś list od Lolka Łęczyckiego z Warszawy. Przesyła mi adres dr Tartakowera z New Yorku i pisze, że dostał list od Jochanana z Honolulu, gdy był w drodze do ojca. Przez blisko dwa lata był w ZSRR, aż dostał papiery na wyjazd do Stanów. Zdaje mi się, że z przysłanego adresu na razie nie skorzystam z powodu problematyczności dojścia — i to w szybkim czasie — mego listu do Ameryki, a po drugie, bo list taki jest zbyt kosztowny i mało pewny. W każdym razie Lolek pisze, że napisał Jochananowi o mnie. Ciekawe, kiedy ten list da jakieś wyniki.
Piątek, 1 sierpnia
Już pierwszy sierpnia, a myśmy jeszcze zasiłku nie dostali. -Jakby na urągowisko ojciec dostał dziś wezwanie do pracy na zasiłek za sierpień. Naturalnie, że zdenex-wował się i nie poszedł. Zresztą pracuje przecież u swego malarza. A poza tym na razie pracują tylko mężczyźni do 47 lat (była bowiem rejestracja mężczyzn od 40 do 47 lat, korzystających z zasiłku), a ojciec ma już 49. Interpelowałem u Frydrycha 78, a ten powiedział, że na pewno dostaniemy zasiłek. Diabli ich tam wiedzą z tymi porządkami!
65
5 — Dziennik Dawida Sierakowiaka