W SYHAKUZIE. »4 7
wiek spotkać się musi w stanowczej chwili swego żywota. Jeżeli Tarent był rozbawiony, to Syrakuza szalała w nieustającej orgii. Filozof zapytał się zdumiony, czy pod niebem tak rozkosznem, a w mieście tak zepsutćm, znajdzie się choć jeden człowiek, pragnący dojść do mądrości, choć jeden wstrzemięźliwy. Ale Dion miał naturę ulaną z lepszego śpiżu; pokochał nowego mistrza i pod wrażeniem jego słów natchnionych, odsłaniających mu prawdziwą wartość istoty ludzkićj, zapragnął życia innego, niż wiodła reszta Syra-kuzanów; przejrzał, że cnota wyższą jest od miękkich wygód i cielesnych uciech 1).
Nagła odmiana w młodzieńcu nie uszła badawczego wzroku króla. Widząc go zamyślonym i unikającym zwykłych towarzyszy, zapytał o powód i dowiedział się. że nowy filozof gości w jego państwie. Cóż dziwnego, że szczerze przywiązany do szwagra, chciał poznać cudzoziemca, który tak nim owładnął i kazał mu przyjść do siebie2). Dionizy miał żyłkę poetyczną i w wolnych chwilach układał hymny i dramata. Czy były takie złe, jak rozgłaszały nie chętne mu języki, nie sposób dzisiaj osądzić; to pewna, że w Ate nach kilkakrotnie uzyskał nagrody mniejsze, a w r. 368 nawet pierwszą3). Oczywiście chodziło mu o sławę literacką, w czem trzymał się polityki dawnych samowładzców sycylijskich, ubiegających się zawsze o popularność wśród poetów. Platon wprawdzie od-dawna zerwał z poezyą i nie taił się z swoją do nićj niechęcią, ale po dworach i miastach greckich także słuchano chętnie wykładów filozoficznych; mógł kilku prelekcyami nadobnemi pozyskać
*) Zob. epist. VII. p. 327.
-) U Plut. vila Dionis c. 4. Dion nalega na króla, aby przysłuchał się wykładowi Platona; u Diog. Laert. III. §. 18, król każe Platonowi do siebie przyjść na rozmowę. Dwie te wiadomości zgadzają się dobrze z sobą. Platon nie miał ochoty widzieć się z królem, bo z listu siódmego widać, że niczego nie spodziewał się po nim. To tćż nie wspomina wcale o spotkaniu.
*) Zob Grotę, History of Gnece. Vol. X. p. 323. Król lubił czytywać poezye swoje dworzanom, ale będąc dosyć próżnym, nie znosił żadnćj krytyki. Gdy F iloxen, nie zły poeta, raz po obiedzie wystąpił z głośną nagana, utworu królewskiego, został odprowadzony do więzienia. Ale nazajutrz żal się zrobiło królowi poety i z towarzystwem dnia poprzedniego znowu go na wieczerzę zaprosił. Przeczytawszy tę samą poezyę, ironicznie zapytał Filoxena, co teraz o nićj sądzi. Ten jednak znalazł się bardzo dowcipnie, bo zawołał na straż, aby go odprowadzała napowrót do więzienia, czem i obecnych do śmiechu pobudził i króla udobruchał. (Diod.. Sjch. XV. 6.).
JO*