Otóż nigdzie nie odkryto śladów takich form pośrednich. Poszukiwano ich z gorączkową skrzę-tnością na ziemi i pod ziemią, a jeśli gdńe choćby cień nadziei się ukazał, Darwiniści wybuchali głośną radością.
Przedewszystkiem miała paleontologia złożyć świadectwo na korzyść Darwina i Spencera. "W pierwszem upojeniu w każdej nieco osobliwszej czaszce upatrywano okaz zaginionych form pośrednich. Lecz przedwczesną była radość; wkrótce nastąpiło rozczarowanie.
Paleontologia miała przemawiać za nową doktrynę, ale przytrafiło się jej to samo, co spotkało Ba-laama przekleństwo zamieniło się w błogosławieństwo. Posłuchajmy kompetentnego tu świadka: „Jeszcze przed dziesięciu laty, powiada Virchow, gdy znaleziono jaką czaszkę w torfie, w budowlach nawodnych albo w starodawnych pieczarach, usiłowano dopatrzeć w niej oznak dzikiego, całkiem jeszcze nie rozwiniętego stanu. Wietrzono atmosferę małpią. Lecz wkrótce przekonano się, że przypuszczenia te nie mają gruntu pod sobą. Starodawni troglodyci, mieszkańcy nawodni i ludzie torfowi, okazują się bardzo szanowną społecznością Mają oni głowy takiej wielkości, że niejeden z obecnie żyjących poczytywałby siebie za szczęśliwego, gdyby podobną głowę posiadał... Słowem, wyznać musimy, że nie posiadamy ani jednego kopalnego typu, świadczącego o niższym rozwoju ludzkim. A nawet, gdy zsumujemy poznanych dotąd ludzi kopalnych i zestawimy ich z dobą obecną, to możemy sta-