położeniu, chyba za cud uważać trzeba, jeżeli wreszcie ich prośby cel swój osiągną. Oni sami nie mają dobrego przekonania o sobie, jakże więc ma je posiadać ów człowiek, do którego się zwracają? Z miną pokorną, z postawą pełną zakłopotania, czynią raczej wrażenie żebraków, niż ludzi, do których ma należeć przyszłość! Istotnie też, oni nie żądają pracy, oni ją chcą wyżebrać. Przyzwyczaili się już do tych słów: Nie! nikogo nie potrzeba! i zjawiając się u innego pracodawcy lub zwierzchnika, już nie mają nawet odwagi wejść śmiało i głosem pewnym przedstawić swe żądanie. Stoją pokornie przy drzwiach, oczekując już mimowoli słów odmownych, które ich zniewolą do prędkiego znalezienia się poza temi drzwiami.
A nadto ich fatalna nieśmiałość nawet im nie pozwala powiedzieć tego, coby koniecznie było potrzebne, aby ich żądanie miało podstawę i cel. Niechże się tacy ludzie nie dziwią swoim niepowodzeniom, niechaj nie zwalają na „pechatt tego, czemu sami są winni.
Z takiego przygnębiającego usposobienia może człowieka wyprowadzić tylko jego wola. Być boja-źiiwym, pokornym, nieśmiałym, to znaczy skazać się dobrowolnie na życie w poniżeniu i miernocie. Lecz my już wiemy, że wola, ta dobroczynna wróżka, potrafi przemienić i tę wadę, jeżeli tego gorąco i wytrwale pragnąć będziemy. A wówczas nieśmiałość i pokora zmienią się w poczucie taktu i umiarkowanie. Te zaś cnoty są dla człowieka interesów bardzo korzystne, gdyż pozwolą mu oceniać spo-