169
chańszego obrońcy, w kawałki je poszarpał; a zawsze w swój zemście zapamiętały i nigdy nie syt, te poszarpane części na szubienicy pouwieszał.
Tak skończył 5 października 1354 roku ten XIV stulecia, ten ostatni Rzymu trybun.
Dom jego nie nosi ani żadnćj wspaniałości śladów, ani nawet żadnym nie odznacza się właściwym sobie stylem. Był niegdyś, jak mówią, ozdobiony tu i ówdzie na prędce pozbieranemi rzeźbami, lecz teraz już i szczątków ich nie znajdziesz.
Obejrzawszy tak ze wszystkich boków i na wszystkie strony Rzym stary, średni i nowy, trzeba mi było zrezygnować się na rozstanie się z tą najlepszą z mych podróżnych znajomości, z tą którąbym najsnadniej przyjaźni uczciła nazwą.
Morzem miałam się do Neapolu udać; lecz do Civita-Vecchia} z której codziennie parowe okręta na wszystkie lecą świata strony, trzeba było lądem nudną przebyć podróż. Jedyna tej drogi zasługa jest ta, iż wyjeżdżając z Rzymu, o watykańską kolumnadę się ociera; że tym sposobem, pozwala ostatnie w stolicy świętej spojrzenie posłać kopule Sgo Piotra. Jestto najgodniejsze z Rzymem pożegnanie.
Civita-Vecchia, mała i niepowabna mieścina, skarży się dotąd na okrucieństwo Totili, który jćj ludność w pień wyciąć kazał; a pociesza się swym portem. Ma on być z papiezkich stanów
najpewniejszym.
Po dwóch dniach burzy tam przybywszy, znalazłam przystań statkami pokrytą, a karczmy zapełnione czekającemi pogody po-dróżnemi. Z największą przyszło mi trudnością kilka znaleźć łóżek, za które po skudzie (lOzłp.) od noclegu zapłacić mi kazano.
Następnego ranka, słońce wspaniale się podniosło; wszyscy radosny wydali okrzyk i tlómoczki do wyjazdu zapinać poczęli. Ale marynarze tćj nie podzielali radości; a nową przeczuwając burzę, długo się między sobą naradzali, czy ląd opuścić im wypada. Mnićj odważni, lub ci co większą mieli do przebieżenia
przestrzeń, pozostali w porcie; Virgiliusz zaś, któremu ja się po-ruczyć miałam, znajdując zapewne, iż pod ićm mianem niepodobna żeby na neapolitańskich brzegach jakie go miało spotkać Alpy. Tom II. 22