53
Geolog może tam obfite uzbierać dla swój sztuki plony: w łonie tego zburzonego gruntu rozmaite wynaleźć kruszce; na powierzchni jego dojrzćć ślady wszystkich wstrząśnięć i rewolucyj, jakim Drzed i od potopu kula nasza uległa.
Mówią nawet o jakichś rzekach, cząstki złote noszących. Ale te wszystkie podziemne bogactwa są własnością rządu; dla ziemianina zaś nieznająeego am nauk sławy i pociechy, an estetycznych artysty uniesień, dla biednego kmiotka obcego dumie i próżności, któremu dobry byt ma za to wszystko wystarczyć, o jakże tam ubogie, jak skąpe nadzieje!
Giiremmeby on te swr.ie niebotyczne głazy, przepaściste urwiska i lodowate morza (J) krwawym potem czoła rosił; ntc one jemu prócz pięknego widoku nie dadzą! a spokojnych równin tak mało! a tych szerokich łanów, złetym kołyszących się, jak u nas, kłosem, nigdzie nie znajdziesz!
Rolnik, gdy parę posiada zagonów, bogaczem się już mniema. Wszelkich dokłada starań i pracy, by je |ak najlepiej uprawił. Snićg i góry niespodzianie spadnie, i tę półroczną pracę jego w pół godziny zniweczy, czasem i całe domostwo zasypie. A jednak on te swoje góry kocha nad wszystko, żyć mu bez nich trudno! pierś jego nawykła do nektarowego ich powietrza, ciężkiem równin powietrzem oddychać nie może, fantastycznych ich obrazów dusza jego pragnie!
Teraz pomyśl, Antosiu, o niedoli tych bićdnych dzieci, których, jak widzisz, pamięć ciągle mnie ściga; tych młodych Sab&udczy-ków, co w powietrzu Alp zrodzeni, w wyziewach paryzkiego błota żyć są skazani; zamiast swych potoków i kaskad, widzićć rynsztoki i gęsty brudnój Sekwany nurt; zamiast swych poetycznych brył i urwisk, płaskie jej i nader prozaiczne brzegi, mordem chyba jakim chwilowo upoetvzowane, . to inną niż alpejską poezyą!....
(') Dość może niewłaściwie zowią w Alpach lodowałem morzem (mer de Klace) miejsca pokryte, sterczącymi w rozmaitych kształtach lodu bryłami. Kto u nas widział na rzekach wielką krę, gdy w jedno tłocząc się miejsce, Muera się i raptownie się zetnie, dość zbliżone może powziąć wyobrażenie o lodowniach alpejskich; z tą różnicą, iż te nigdy nie topnieją; czasem wygadają jak flota żaglowych okrętów, lub wieczorem, przv księżycu, lakby grobowe duchy.