237
przypominającego Skargę zasługami, wezwał go do siebie i zrobił kaznodzieją syna, późniejszego króla Władysława IV.
Od tego czasu inny żywot zaczyna wieść Bir-kowski — twardy żywot żołnierza. Wśród największej wrzawy wojennej, gdzie krew się leje i trupy padają, przesuwa się zakonnik w białej szacie, czarnym otulony płaszczem. Z krzyżem u pasa, z naczyniem napełnionem wodą w sęku, przystępuje do tych którzy żyją jeszcze. Tego znakiem zbawienia błogosławi na wieczności drogę, drugiego trzeźwi i słucha spowiedzi; innego znowu na własnych ramionach z placu boju unosi, żeby mu lepszą dać pomoc w cierpieniu. Nie troszcząc się o własny wypoczynek, ani o jadło, jest wszędzie gdzie jęczą, gdzie go potrzebują — siły jego zdają się olbrzymieć pod promieniem miłosierdzia! i miłości, jaką natchniona twarz jego jaśnieje. Gdy zaś wojsko wypoczywa, gdy dzień świąteczny uroczystszem ma być obchodzony nabożeństwem, wtedy kapelan królewski ńa klęczkach przed wizerunkiem Ukrzyżowaaego Chrystusa, łzawe oczy w górę wznosi i błaga o dar Ducha świętego, którym niegdyś ubłogosławił Apostołów, dar wymowy i przekonania. Potem czyta co z dzieł księdza Skargi, zagląda do ksiąg