275
sie jej schlebiano przez wzgląd na panów. Spytek z Mielsztyna, potomek znakomitego rodu, i niemniej św etuy Jan Strasz Odrowąż z Kościelisk dawali hasło swawoli jeszcze po śmierci Władysława Jagiełły. Ale ich roboty przepadły, dotknięte narodową klątwą. Złe było większe, kiedy zaczęło broić w senacie. Zbudziła się duma, a wtedy każdy pyszny, prywatę kładł wyżej po nad sprawę ojczystą. Senatorów le popuszczali cugle swawoli. Hetman, pan Tarnowski, słynny jako wódz głośno po świecie, jest takim swawolnikiem. Polskę zbudował duch swobodny, obywatelski: uszanowanie było w tłumach szlachty dla senatorów, dla tych mędrszych i dla cnotliwych. Tarnowski zapragnął prawem pisauem oddzielić się od tłumów; to co leżało w tra-dycyi, w obyczaju, chciał przenosić na pole zobowiązań, traktatów. Takiemi robotami zbudzała się nieufność i upadek powagi senatu. Wtedyto izba poselska mogła zahukać senatorską. Pan Tarnowski nie chciał znosić tego stanu rzeczy, który się rozwijał, a do którego także postępów aniem swojem dawał powód i myślał wynieść się za granicę pod panowanie cesarza, do Czech, bo tam byry tytuły i różnica szlachty od szlachty. Widzimy jak hetman wielki miłował Rzeczpospolitę. Wystawiał też i na sztych władzę królewską, ciągłą tajoną walką z Zygmuntem Augustem. A na powadze obyczaju stał/ u nas i władza królevvska i powaga senatorów. Co pomogli potem pomiędzy sejmem a sejmem senatorowie rezydenci? Napisano o nich prawo po śmierci Zygmunta Augusta, żeby znajdowali się ciągle przy boku królewskim, więc nie przyjeżdżali i wyręczali się, i ci dawni praesentes gdzieś się podzieli, a przy królu Michale po dwóch, trzech tylko bywało, tak, że nie miał kto towarzyszyć panu nawret do Kościoła. Aie pomogły na to nic później i zwoływane dosyć często rady senatu; powaga, duth stary dawno z nich uleciał. Na zjeździe andrze-jowskini popierającym elekcyję Stefana Batorego, Karnkowski biskup kujawski sprawiedliwie mówił: ,,o ile pamięć moja sięga, zawsze na senatorów- padł ło podejrzenie o wszystko to, co się złego stało.” (Orzelski u Wolffa III 50). Ale „okazała się w narodzie naszym, mówi dalej Karnkowski, niesłychana dotąd chciwość i chęć zysku.” O-o przyczyny upadku, a do pich należy pierwsza prywata niektórych dumnych senatorów. Elekcyja cudzoziemska Henryka Wa-lezego także szczerby wielkie zrobiła w obyczaju-. „Król proponował, król radził, król postanowił, a jednak winnym zostaje senator,’’ praw-i jeszcze Karuków ski, który radby plamę zrzucić z wielko-rady, broniącej się mocno na swem stanowisku. „Minęły te czasy, dodaje, kiedy senatorowie chcąc na królu coś wymódz dobrego i pożytecznego dla Rzeczypospolitej nasadzali na niego posłów' ziemskich, uważał1 ich bowiem za właściwych mścicieli uciemiężonej i zdeptanej Rzeczypospolitej’’ ("Tamże III 58). Ważne to bardzo zeznanie znakomitego senatora. Więc już powaga, w ięc już prawo senatu tak upadło, że nie mogło śmiało w oczy stanąć królowi, gdy szło o co „dobrego i pożytecznego?” Trzebaż było bracią młodszemi się wyręczać? A co braciom młodszym do powinności senatorskiej? Posłowie są mścicielami, a czego? zdeptanej i zniewieściałej Rzeczypospolitej. Któż to ją zdeptał? Zygmunt Stary, Zygmunt August? W tych słow ach Karnkowskiegu widoczny już duch swawoli, który się potem wszechwładnie rozwielmożył. Ucisk, uciemiężenie, co chwila na ustach, a tymczasem to obrażona prywata. Jan Zamojski było statnim senatorem, w którym tlał duch starej Polski. Ponim są wielkoradzcy, co podnoszą się na szlachetne dawrnego obyczaju stanowisko, lecz głos ich rozlega się w pustyni; już nie ma tych ludzi wielkich, poświęconych „mądrych i cnotliwych.” Senatorowie schodzą na agitatorów: Zebrzydowski, Krzysztof Radziwiłł, Jerzy
18*'