322 PLATOtf.
dtosie z pewnością go nic ma. Dopiero w jednym z późniejszych dialogów spotkamy się z definicyą prawdziwą.
Trudno rozstać sic z Fedrosem, nie wspomniawszy o Lizy-sie, mającym wiele rysów pokrewnych1). On także rozprawia o miłości i pochodzi z tych samych czasów 2). Ale scenerya jest inna i przeznaczenie odmienne. Lam Sokrates w towarzystwie młodego, bardzo wykształconego człowieka roztrząsa najwyższe zagadnienia życia ludzkiego na tle współczesnej literatury i mitów religijnych, tu dyskutuje z chłopcami mało doświadczonymi, którzy nie wiele czytali lub słyszeli, a nie wychodzą nawet bez pedagogów. Są to po naszemu gimnazyaliści, którzy jeszcze nie zdali matury. Dorosłym jest Hippotales, którego z gromadką wesołych znajomych spotkawszy za miastem Sokrates, dobrotliwie napomina, aby przestał pisywać wiersze miłośne na cześć Lizysa, skromnego chłopczyny. »Zresztą, gdy się pięknych chwali i wynosi, rosną zawsze w pychę i zarozumiałość* 3). Hippotales prosi wtedy starego mistrza, aby nauczył go rozmawiać z młodym chłopcem w sposób właściwy i dla obu korzystny. Ponieważ Lizys znajduje się w pobliskiej palestrze, wszyscy tam się przenoszą.
Na dziedzińcu tłum chłopców w strojach świątecznych, z wieńcami na głowach, bo uroczystość Hermesa, Jedni bawią się w kostki lub w parzyste i nieparzyste; inni przyglądają się, niektórzy wchodzą i wychodzą, zajęci spełnianiem ofiary. Ledwo Menexen zoczył Sokratesa, rówieśnik i przyjaciel Lizysa, przybiega i sadowi się obok niego, co widząc Lizys, także się zbliża. Z nim Sokrates zaczyna rozmowę nader prostą, prawie dziecinną, bo Menexen odchodzi, aby ukończyć ofiarę. Treść mniej więcej taka:
Rodzice Ciebie kochają? — Naturalnie. — Pragną oczywiście twego szczęścia. — Nie inaczej. — Ale szczęśliwym jest, kto robi,
*) Odgadł to juz Schleiermacher, uzasadnił Horn.
*) Czytamy w Diog. Laert. III. §. 35, że był Sokrates obecny na czytaniu Lizysa i zawołał : »Na Heraklesa ! ile młodzieniaszek ten o mnie nakłamał! * Mógł w istocie żartobliwie protestować przeciw nie jednemu twierdzeniu, które mu uczeń przypisał, lub też przeciw szczegółom opowiadania, bo wedle innej wersyi miał powiedzieć : ^Młodzieniec ten prowadzi mnie, dok^d chce i jak daleko chce i do kogo chce*. (Zob. Vita Plalonis w dodatku do wyd. Diogenesa z Laerty przez Didot’a, Parisiis 1862 p. 7).
SJ L y s i s p. 206 a.