763
fowie chcieli mieć uczeitn.ctwo, przynajmniej w prywatnych dysputach: jedni howiem byli ciekawi przypatrzyć się temu zgromadzenia, które zwołał wielki cesarz całego świata, dla rozwiązania zagadr len nadzmysłowych, drudzy pragnęli naocznie przekonać się, jaka była nauka chrześcijan, inni wreszcie zdjęci nienawiścią ku chrześcijańskiej wierze, bo ta przywiodła upadek pogan, przybyli dla zagrzewania próżnemi sporami chrześcijan i przyprowadzenia ich do zdań całkiem przeciwnych, a tern samem do kłótni i niezgody. Między tymi filozofami szczególniej odznaczał się jeden wymową, różnostronną nauką i wielką biegłością w dyalektyce, i przeto w dysputach z kapłanami i chrześcijanami ustawicznie się naigrawał. Wtedy prosty starzec chrześcijanin, ale jeden z tych co męczeństwo wytrzymali dla nauki Zbawiciela, nie-mogąc znieść pychy filozofa, wystąpił przeciw niemu, chociaż całkiem się nie-znał, aiif na pogańskiej filozofii, aui na dowcipnych szermowamach dyalektyki. Z uroczystą powagą, głosem największego przekonania rzekł: „Słuchaj filozofie, w imię Jezusa Chrystusa. Jeden jest Bóg, twórca nieba i ziemi, widomych i niewidomych rzeczy, który to wszystko potęgą swego słowa utworzvł i świętością ducha utwierdził. To słowo, które zowiemy Synem Bożym, zdjete litością nad błędem ludzi i zwierzęcym sposobem życia, raczyło narodzić się z niewiasty, żyć z ludźmi i dla nich śmierć ponieść. Lecz przyjdzie jeszcze powtórnie, jako sędzia wszystkich sporów każdego człowieka. W to wszystko wierzymy po prostu. Przeto darmo się nie staraj rzeczy pojmowanych wiarą, zbić rozumowaniem: nie szukaj darmo sposobu, jakim się to stało lub nie stało, lecz po prostu odpowiedz, czy temu wierzysz?” Tą uroczystą i pełną siły wewnętrznej mową porażony filozof, odpowiedział z powszechnem zdumieniem „Wierzę.” Dziękował później starcowi, że go umiał pokonać, radził swoim towarzyszom poganom, aby poszli za jego przykładem, i zeznawał pod przysięgą, że się czuł nie wytłomaczonym i Boską siłą znaglonym do przyjęcia wiary chrześcijańskiej. Uroczyste otwarcie soboru poprzedziło prywatne biskupów rozpatrywanie rzeczy, i Ojcowie często się zbierali, a wezwawszy Ary-usza pytali go z u ważeniem i łagodnością. Nie bez cudownej bowiem Opatrzności stało się, że sobór nicejski, mimo największego oburzenia, dozwalał największej swobody przeciwnikom, i nikomu, cobykolwiek mówił, nie tamowano głosu, ale najcierpliwiej słuchano. Na tych uprzednich i przygotowawczych rozprawach wystąpiło dwóch ludzi przedstawiających dwie strony owego czasu, albo raczej dwa kierunki sobie przeciwne, to jest: ducha i ciała. Święty Atanazy, chociaż miody i dyjakon biskupa alexandryjskiego, jednak zwrócił całego soboru i cesarza uwagę. Byłto genijusz niezmiernie głęboko myślący, ozdobiony nauką duchowną i świecką filozofią, a długiem w pierwszej młodości pustelniczeui życiem wprawiony uo rozważania. Ztąd posiadał nadzwyczajny dar przenikania do gruntu myśli i wielką biegłość praktyczną w zrozumieniu rzeczy najzawikłańszych i w przedstawieniu każdego przedmiotu w prawdziwym porządku i świetle. Jego umysł silny, żywy i czynny zawsze otaczała największa roztropność i przytomność, których żadne niebezpieczeństwo, żadne nieszczęście zmieszać nie mogły. Obok nadzwyczaj ujmującej powierzchowności, nosił w sercu najżywszą i niewzruszoną wiarę. Takito był przed-stawiacz wiary i ducha. Przeciwnie, ziemski rozsądek uosobił się w Aryuszu, rodem z Libii. Pomimo najogromnieszej erudycyi nie był jednał głęboko myślący: owszem umysł jego wiecej poetyczny, belletrystowski, lubił połyskać dowcipem i blaskiem wymowy. Umiał najmniejszej rzeczy, chociażby w gruncie fałszywej, nadać największy pozór prawdy, wdzięku i świetności. Biegły