224
w kraju Amazonek , w Para, Brazylii, Rio de la Plata , Paragwaju, w Tukuman , Chili, w ziemi Magellańskićj i w Patagonii (1). Don Antonio Ulloa, opisuje rysy południowych Amerykanów w następujący sposób: czoło ich bardzo małe, okryte włosami po bokach a ż do środka brwi; oczy małe, wargi grube, nos cienki w końcu ku wargom zakrzywiony, twarz szeroka, oczy wielkie: włosy mocno czarne, lśniące, szerokie; ręce kształtne, stopy małe, w tułowie doskonała proporcyja; skóra na ciele gładka, nieporosła, wyjąwszy na starość, kiedy na brodzie włosy wyrastać zaczynają, ale nigdy na policzkach (2).
Zresztą różne pokolenia amerykańskie pokazują w kształcie swój czaszki, w kolorze ciała , w rysach twarzy i obyczajach różnice zdające się dowodzić różnego ich pochodzenia, pomimo że większa część dawniejszych utrzymywali jakoby lud amerykański tak był wszędzie do siebie podobny, iż dosyć widzieć jednego by nabrać wyobrażenia o wszystkich. Tymczasem wielu Araukauów, dumnych republikanów, górali w pokoleniu Boroanos, są jak mówią, biali, blondyni
W ogólności, Amerykanie mają czoło niskie, z czego się domyślano. że je ugniatają, jak to powiadają o Omaguach; ich oczy ciemno-kaszlanowate. są bardzo zaklęsłe; nos nieco przypłaszczony; nozdrza wielce roztwarte; ich czarne włosy nigdy się nie kędzierzą i są bardzo grube; skóra na ciele ma kolor miedziano-czerwony, bardzo rzadko porosła włosami, które oni sobie zwykle wryskubują; w ogólności twarz mają szeroką, bardzo okrągłą, policzki wypukłe, nie przypłaszczone; dato nmszkularne, wzrok dziki, obląkauy. Wreszcie kolor ciała nie na wszystkich Amerykanach jednaki, i częstokroć w tym samym klimacie jest różny: mieszkańcy bowiem gór
(1) Papież Paweł III, jak wiailomo zniewolony był ogłosić balią, że Amerykanie
w krajach zawojowanych przez Hiszpanów, prawdziwemi są ludźmi, a nie rasą zwierząt, jak to chciano wmówić, aby zabezpieczyć od wyrzutów sumienia zwyciężców. którzy tylu dopuszczali się okrucieństw w tej t-zęści nowego świata. Pierwsi przybyli do Ameryki Hiszpanie, widząc dzikiego Amerykanina siedzącego w swej nędznej chacie przy ogniu, patrząc na jego bezduszną fizyonontią, na jego osłupiały wzrok, na jego twarz bez żadnego wyrazu, na jego ciemnotę względem najprostszych otaczająrych go przedmiotów, rozumieli, że są zwierzęta niższej od nulu ludzkiego rasy, tak mówi Herrera. a,
lib. II, Torquemada, Monurch ind. t III.
(2) Noticias aniericanas, etc p. 703.