165
Walicki dziclnio się przyłożył do podźwignienia talentu w Orłowskim, i do rozpowszechnienia sławy jego; a wziętość jakiej przez to dostąpił Orłowski, podniosła go do rzędu najcelniejszych artystów, tak dalece, że sami professorowie akademii sztuk pięknych, wybrali go jednogłośnie na swojego członka, bez żadnćj obcej pomocy i wpływu.
Lecz kiedy z jednój strony doznana uczynność i pomoc wielce wpłynęły na polepszenie losu artysty, tak z drugiej strony, po tymże artyście słusznie wymagaćby należało, aby uczuciem jego’, nietylko w postępowaniu z ludźmi w ogólności, ale nawet, a można powiedzićć i najbardziej w robotach, kierowała najszlachetniejsza, niestety bardzo rzadka dziś cnota wdzięczności. Tu właśnie, z boleścią serca wyznać musimy, że Orłowski niezupełnie odpowiedział głosowi sądu powszechnego, sądu jaki nie jest pisanym w żadnej księdze praw, ale jest wyrytym na sercu każdego ulubieńca muz, każdego wieszcza, każdego człowieka poczciwego.
Nie piszę tego bynajmniej, aby przyćmić jego talent świetny, bo sława jego jest wyższą nad moje błahe pochwały, ale jedynie w tym celu, aby ci, co się oddają temu zawodowi artystycznemu, umieli cenić dobrodziejstwa iin świadczone; aby wsparcie i opieka nie napełniła goryczą serc tych, co radzi dłoń otwierają, i do pracy w zawodzie obranym zachęcają; aby nietylko ich kroki, co jest rzecz najmniejsza, ale aby każda ich myśl, każdy obraz i obrazek nie rozmijał się z uczuciem wdzięczności, z uczuciem dobra powszechnego. Każdy człowiek ma przywary, ale niewdzięczny ma je wszystkie w sobie. I jeżeli ktoś z ziomków podał mu chętnie prawicę, jaka go na szczebel wysoki i talentu i zamożności postawiła, toć należało, aby przynajmniej choć jednym obrazkiem uczcić pamięć dobrodziejstwa u nas niesłychanego. Dąsać się na wszystko i wszystkich, z żółcią wszystkich malować, gryźć i kąsać nie jestto ani zaletą, ani tóż talentem. Najdroższe uczucie przyjaźni poświęcać dla dowcipnego ' ołówka, nie dowodzi dobrego wychowania, i prędzej lub później, obudzone sumienie, dni życia goryczą zatruje. Tu miał właśnie wiele sobie do wyrzucenia nasz gienialny Orłowski, i ten jego przykład niech się stanie nauką dla uczącej się młodzieży, aby w wyborze przedmiotów wielce byli ostrożni, i nigdy się nie rozmijali ze szlachetnym uczuciem.
Nie przypominam, gdzie pan Michał Grabowski pisze, zachęcając artystów młodych do obierania przedmiotów na płótno, nie z dziejów krajowych, bo te niby są trudne, ale raczej z przygód potocznego życia, z wypadków dzisiejszej społeczności, i to właśnie, co mi się zdaje najtrudniejszem, tak we względzie obyczajowym, jak we względzie myśli, a w którćj nasz Orłowski, nie najchlubniej się okazał. Bo jeżeli artysta z pędzlem przystępuje do Stryjkowskiego lub Wapowskiego, to mu dość z uwagą odczytać ustęp, poradzić się i innych kronikarzy, zasięgnąć wiadomości od ludzi z dziejami obeznanych, zawsze przypuszczając, że artysta jest światłym i oczytanym, a wtenczas może śmiało kreślić obrazy, dziejowy wypadek, jaki tem więcej będzie miał zalet, im więcej artysta w wydaniu go, rozwinie uczucia i sma-