43
N astępujące po sobie państwa, odnawiające się nieprzestannie pokolenia bynajmniej nie zmieniają jednostajnej przyrody ludzi tych okolic; rewolucyje i po dboje przemijają jak chwilowe burze nad głowa, mi tych pierwotnych mieszkańców ziemi, obok ktdrych my jak wczorajsi wyglądamy; albowiem kiedy kapłani w Saidzie powiadali Platonowi, że Grecy byli tylko dziećmi, jakże daleko młodsi jesteśmy my na odwiecznej drodze czasu na ziemi?
Ani więc płasczyzna górnej Azyi, jak utrzymywał Bailiy, ani północna Europa i pobrzeża Skandynawii, jak twierdził Rudbeck, nie mogły byc pierwiastkową kolebką rodu ludzkiego. Nie było go przed dawnemi czasy w lodowych klimatach Północy i jak się zdaje póżuiej rozpostarł się po obszernych puszczach Nowego Świata i Australazyl (Nowej Hollandyi). W większej części naszych okolic ziemi ledwo kilko-wiekowe, a najwięcej od pięciu do sześciu tysięcy lat istniejące natrafiamy po inuiki, wyjąwszy chyba Indyje a może i Chiny. Dawne szczątki z wierząt zagrzebanych pod warstwami ziemi, po których przebiegało kilka potopów, rasy tylu niesłychanych stworzeń , które zoologiczna nauka , zdaje się dziś wskrzeszać, nie są bynajmniej, jak to dawniej mniemamo, kośćmi ojców naszych ani zwłokami bohaterów’ I olbrzymów, których my długo sądziliśmy się być odrodzonemi dziećmi.
Lecz jeżeli natura umieściła nas początkowo pod cieniem palm gorącego pasa ziemi, jeżeli okrywaliśmy się liściem i żywiliśmy się słodkim owocem w tym roskosznym Edenie, bawiąc swój wzrok swawolncmi igrzyskami małp, dawnych towarzyszów dzieciństwa rodu ludzkiego, to przecież dostaliśmy od natury przemysłową rękę i mózg zdolny do myślenia. W miarę jak łatwe utrzymanie się, bez trosk, w obfitości wszystkiego, dozwoliło pomnażać się rodowi, wypadało prosić nat urę, naszę mamkę i uaszę matkę, o większe rozmnożenie pożywnych istot; wypadało rozpostrzeć się dalej, uprawiać ziemię przy pomocy wołu, który się stał pracowitym towarzyszem naszego życia.
Już życie pasterskie, mlćko i mięso trzód nie były dostateczne pomnażającym się ludziom ; już zimniejsze i mnićj żyzne okolice zaczynały być jedyną ucieczką, ostatnim ratunkiem nowych przybywających ludów. Wtedy trzeba było podzielić się tam ziemią;