że między panią Marią i mną a taką Julią i Grażyną na przykład jest duża różnica wieku. To nic, że prócz jednej panny Wandy próżno by mi szukać jakichś stycznych, jakichkolwiek wspólnych z resztą celi zainteresowań czy tematów. To wcale nie jest ważne. I są na to sposoby. Jeśli się nie ma z kim mówić - to się milczy. Jeśli się nie chce słuchać - to się myśli. A jeśli już i myśleć się nie da, zaczyna się po prostu mówić o tym tylko, co wszystkie tamte obchodzi. W ciasnocie, w zamknięciu, w tym ustawicznym siedzeniu sobie w nosie, człowiek ma tylko jedną drogę: musi pogodnie i z dobrą wolą rezygnować z tego, że „chciałby inaczej”, a to, że jest „tak”, przyjmować z myślą, że mogłoby być o wiele gorzej. Potem już łatwo. Aż zabawnie, jak łatwo.
Pani Maria Wójtakowa to wspaniały typ lwowskiej mieszczki, jednej z tych, której praprababki, gdy przyszło co do czego, lały smołę i ukrop na łeb różnym Turkom i Tatarom z murów broniącego się miasta. Ma lat pięćdziesiąt kilka, reumatyzm, domek z ogródkiem, uczciwe poglądy na życie i język nie od parady. Brak jej natomiast wykształcenia i kilku zębów, które jej wybito na Zamarstynowie. Trzymali ją tam dwa tygodnie w lochu, którego ściany pokrywała gruba warstwa lodu, głodzili, ale prócz tych zębów właśnie nie wytłukli z niej niczego.
- Myśleli, że na dumą natrafili! Że mnie zastraszą. Akurat! Chcecie -mówię - bijcie! Wy tylko to umiecie, wy psy parszywe, wy czorcie syny... A jakże. Tak im prosto do oczu mówię. Co niby mam se żałować? A oni nic i nic tylko: gdzie organizacja? Właśnie. Już się narychtowałam. Mówię: jaka organizacja? - Ty nie strugaj duraka - mówi on - tylko gadaj! Na co do ciebie te kontrrewolucjonery, czy jak tam, tak często chodziły? Na co? Gadaj! - Na pierogi - mówię - na pierogi z kartoflami. Boja miałam taką niby stołówkę... A on jak się nie weźmie przeklinać, jak mi zacznie familię po kątach rozstawiać - to już i mnie cholera wzięła. On do mnie: ty suko! ja do niego: ty hyclu. I pewnie. Sukę złapał, to i hycel... On do mnie: ty stara, pani wie co - a ja jemu: choć stara, tobym cię jeszcze nie chciała. I my se tak rozmawiali. On do mnie po rosyjsku, ja do niego po polsku. To jak mnie potem wziął tłuc, tom choć wiedziała za co...
Taka była pani Wójtakowa.
Druga z naszej piątki to panna Wanda, nauczycielka, polonistka. Z tą najłatwiej mi się porozumieć i znaleźć ją i mnie obchodzące tematy do pogaduszek czy dyskusji. Trzecia z nas, Jula, pół Polka, pół Ukrainka,
88