znajdował się ORP „Wilia” i w jednym z portów zagranicznych okręt szkolny Marynarki Wojennej „Iskra”. Miały one współdziałać z Royal Navy [...]
Jeszcze będąc w Warszawie w dniu 30 sierpnia wieczorem słyszałem nadawany przez radio przez kmdr. ppor. Konrada Namieśniowskiego komunikat o ustawieniu zagrody minowej pomiędzy cyplem Rozewie a Bru-sterort, mniej więcej na południe od 55°.
Po wyżej opisanym niespodziewanym ataku na port wojenny w Gdyni „Gryf” odcumował i wyszedł na redę w Jastarni. Został wprowadzony system łączności na okres wojny [...]
Po południu w czasie kolacji o godz. 17.50 na środku Zatoki Puckiej, między Gdynią a Helem zeszło się kilka okrętów, a mianowicie: „Gryf”, „Wicher”, trau-lery i kanonierki oraz holownik „Lech”. „Gryf” był zajęty sygnalizacją z „Wichrem”, celem uzgodnienia pewnych szczegółów zamierzonej operacji. Odległość między poszczególnymi okrętami nie przekraczała 2 mil, a najmniejsza była między „Gryfem” a „Mewą”, gdyż wynosiła 600—800 m.
W takiej sytuacji zastały nas „kondory”. Nazwano je „kondorami”, gdyż ogólnie przypuszczano, że są to lotnicy z legionu „Condor”, którzy walczyli w Hiszpanii. Ukazały się nad nami zataczając duże kręgi, jakby upatrzyły sobie ofiarę. Widocznie w czasie krążenia dowódca eskadry wydawał ostatnie rozkazy.
Samolotów było około 20. Dokładną liczbę trudno było ustalić ze względu na dużą wysokość zmian sytuacji1. A więc za chwilę „Gryf” przeżyje chrzest bojowy. Czy wyjdzie z niego cało? Pytanie to frapowało wszystkich. Na pokładzie międzypokładowym i w komorach minowych mieliśmy 300 min bojowych, po 80 kg materiału wybuchowego każda. Co będzie, jeżeli bomba trafi w pokład i natrafi na jedną z takich min. Nie było czasu na odpowiedź, gdyż samoloty zaczęły pikować.
Rozległ się szalony huk motorów i w ciągu kilku sekund pierwszy samolot znalazł się na wysokości wyrzutu bomb. Padły pierwsze bomby, na szczęście nietrafne. Lotnicy prażyli ogniem karabinów maszynowych. Samoloty pikowały jeden za drugim, tworząc piekielną karuzelę przy akompaniamencie wybuchów bomb, szczekania działek 40-ek i 75-ek, karabinów maszynowych i ciężkich karabinów maszynowych okrętowych i lotniczych. Każdy z lotników po wyrzuceniu bomb wyrywał w górę, ostrzeliwując się z karabinów maszynowych przez ogon i wstępował na swoje miejsce w karuzeli, ponawiając swój atak. Każdy samolot wykonał 3 ataki, rzucając za każdym razem 3—5 bomb różnego kalibru.
W czasie ataku dało się zauważyć, że nie wszyscy lotnicy są odważni. Widziałem sam, jak jeden z nich wyrzucił bomby na wysokości 2000 m i to będąc w wirażu. Rzecz jasna, bomby takie nie mogły trafić. Poza tym
83
„Gryf” i pozostałe okręty zespołu zaatakowane zostały przez 33 bombowce nurkowe (porównaj przypis 3 do relacji de Waldena).