bardzo przystojny chłopiec, syn lekarza odeskiego, Wołodia Ja-kuszew — sprytny młodzieniec, którego nazywaliśmy subiektem jarosławskim, Kola Kiemarski — piękny blondyn, nie zwracający żadnej uwagi na panienki, miły jedynak, polecony mojej opiece przez jego matkę jeszcze 6 lat temu, trochę zresztą rozpieszczony, i na koniec kijowianin Ulanowski — najroztropniejszy z nas wszystkich, tęgi i brzydki, który zachował dużo przyzwyczajeń z lądowego Korpusu Kadetów, niepraktycznych i źle widzianych w Korpusie Morskim. Do naszego towarzystwa dostał się raczej przypadkowo, nieraz nas terroryzował, gdyż był nie tylko bardzo roztropny i inteligentny, lecz też bardzo silny.
Pierwsi trzej byli moimi dobrymi kolegami, ale przyjaciel mój, z którym dzieliliśmy się wszystkimi naszymi kłopotami, z którym lubiliśmy się bardzo, pływał na „Dianie”. Spotykaliśmy się więc z nim podczas postojów w portach — na lądzie. Boris Ilwow był synem pułkownika piechoty, urodził się i dzieciństwo spędził na Kaukazie. Znałem rodziców i rodzeństwo Borii i nigdy nie mogłem zrozumieć, skąd się wziął jego wygląd nieco dziwaczny. Był wzrostu niżej niż średniego, zbudowany tak mocno, że wyglądał na tęgiego, stopy miał bardzo duże i chód niezgrabny, a przy tym twarz prawdziwie piękną, oczy dobre jak u dziecka, a usta pełne i czerwone, że wydawało mi się, iż każda kobieta, z którą rozmawia, będzie chciała te usta całować.
Lonia Pietrowski, jako syn lekarza, wychowywany był racjonalnie. Przez ojca został zaopatrzony nie tylko w dobre rady, jak się zachowywać przy obcowaniu ze spotykanymi dziewicami z lupanarów. Nie grzeszył jednak zbytnią roztropnością. Serce miał dobre i nigdy nie gniewał się długo, gdy go nabieraliśmy. Czasem było nam go żal, tak biedny i bezradny miał wyraz twarzy.
Chłopaka tego prześladował pech. Wybierając się razu pewnego na ląd, otworzył szufladę swoją, żeby wziąć bieliznę. Na czystej koszuli znalazł 9 nowo narodzonych, różowych szczu-rząt i maciorę. Trzeba było widzieć jego twarz zdumioną. Zajęliśmy się rodzinką wszyscy i uroczyście oddaliśmy ją morzu. Innym znowu razem Pietrowski był naczelnikiem warty, a więc jak tego wymaga regulamin, miał rewolwer i pałasz. Ktoś z nas zaczął podżartowywać na temat jego umiejętności obchodzenia
87