335
MOWA ARYSTOFANESA.
mch bardzo lekkomyślnie traktowana, u poczciwego lekarza jeszcze gorzej wychodzi. Nałogu zdrożnego otwarcie wychwalanego przez Pauzaniasza, nie potępia, bo każde używanie dla niego godziwem jest, byleby odbywało się w miarę i w należytym porządku x). Pod względem stylu mowa jego najsłabsza z wszystkich, bo choć przewyższa fedrosową przestrzeganiem jasnej dyspozycyi, jest ona sucha i jednostajna, nudna, popisująca się rozsądkiem materyalistycz-nym a zakrywająca ubóstwo myśli uczonością dosyć pretensyonalną. Widocznie Eryxymach zawsze tak mówił, skoro Platon nie podsunął mu lepszej.
Tymczasem Arystofanes pozbył się czkawki a wyraziwszy naprzód lekarzowi dość żartobliwie swą wdzięczność 2), oświadcza, że będzie w innym duchu mówił, niż on i Pauzaniasz. Jest bowiem oczywiste, że dotąd nikt nie poznał się na dziwnej potędze Erosa, inaczej oddawanoby jemu cześc nierównie wspanialszą. Pochodzi to stąd, że nie badano naszej natury pierwotnej, bez czego zrozumieć nie można znaczenia miłości. Otóż przodkowie nasi byli podwójni; każdy zrośnięty z dwóch mężczyzn albo kobiet lub też z kobiety i mężczyzny. Każda taka para wystarczała sobie i poruszała się z tą samą łatwością w każdym kierunku, posługując się rękami i nogami. To ich robiło zuchwałymi, tak iż w końcu chcieli bogom wydać wojnę. Jowisz wtedy przeciął każdego z nich na dwoje i uwolnił siebie i Olimp od przyszłych kłopotów, bo odtąd obie połowy człowieka szukają się po świecie a gdy się znajdą, tak są sobą zajęte, że więcej nie myślą o zdobywaniu nieba3). Pomijam mnóstwo szczegółów anatomicznych i grubych żartów, w których zawsze lubował się Arystofanes, a spieszę do konkluzyi. Ponieważ każdy z nas jest połową tylko a szuka drugiej, powstaną trzy formy miłości, według tego, czy kto pierwotnie był androginem albo też
’) Zob. S y m p. p. 187 d: tdt; plv xooptotę tow dvdpó>7ttt>v xal ó; av y.oap.toj-TEpot yfpwTTO ot ovxsę, Sit /apt£ia$ai xal tp'jAaTTEiv tov xoór»ov Epmia, który to
ustęp powtarza myśl Pauzaniasza (p. i85b), że aps-iję y’cV£/a xa\ xoo ,3eXx(wv y£vear)at 7iav av ~avx't 7Epo$"j|j.TpłEir] etc. Szczególniejszą tę, dla nas niepojętą zasadę, że jest xa).ov dpETąę Svsxa yap(£ea&ai , wyznawał w latach młodocianych Alcybiades, na co mu Sokrates odparł z humorem niezrównanym: »chciałbyś miedź wymienić na złoto* (S y m p. p. 219 a).
8) S y m p. p. 189 a.
3) Symp. p. 189 e—190 d.