WIELKIE CZASY
Cesarzowa była czarująca. I choć choroba płuc postępowała i nadworny lekarz, doktor Botkin, wyraźnie ostrzegał przed niebezpieczeństwem, ona się tylko śmiała... i modliła. Wszystko się w niej wtedy przemieszało
- śmiech i łzy, była zarazem rozsądna i narwana, po niemiecku małostkowa i rozrzutna, dobra i wciąż gotowa wykpiwać bliźnich, modlić się, pościć i urządzać seanse spirytystyczne!
Przy tym wszystkim miała w sobie nieujarzmioną niemiecką wolę. Żarliwie wypełniała to, czego car się teraz po niej spodziewał - nie pozwalała Saszy (tak nazywała cesarza) cofnąć się. Nalegała, by położył kres poddaństwu.
Również Konstanty nie odstępował brata, widywali się codziennie. Cesarz nie miał spokoju nawet w Niemczech, w cichym Ems, dokąd regularnie jeździł do wód. Towarzyszyła mu tam wielka księżna Helena
- żarliwa fanatyczka reformy. Wielka księżna chciała sama dać przykład i przed ogłoszeniem wielkiego prawa gotowa była wyzwolić piętnaście tysięcy własnych chłopów.
Wreszcie, pod koniec 1856 roku, car oznajmił, że został ostatecznie przekonany. Teraz „niezdecydowany" Aleksander miał prawo być twardy jak krzemień - stał się nieubłagany jak ojciec.
Konstanty winien pokierować wszystkimi pracami związanymi z reformą.
Kto jednak miał mu pomagać? Przecież dostojnicy ojca to z reguły wstecznicy. Zwani byli „straconym pokoleniem", niczego się po nich nie należało spodziewać. Niczego, dopóki car nie wydał rozkazu. Gdy tak się stało, powstawał natychmiast krąg „liberalnych biurokratów" gotowych realizować reformy. Okazało się, że wielu dostojników Mikołaja marzyło wprost, by zostać iiberałami i tylko poprzedni car im na to nie pozwalał. Nowy pozwolił i natychmiast się przeistoczyli!
Wszystko działo się tak, jak w Rosji za czasów Gorbaczowa.
Stary dostojnik Wasilij Łanskoj, mianowany ministrem spraw wewnętrznych, i hrabia Rostowcew nienawidzący poprzednio pomysłu zniesienia poddaństwa, generał-gubernator Petersburga, książę Aleksandr Suworow, i nawet szef III Oddziału, Wasilij Dołgorukow - wszyscy stali się teraz liberalnymi biurokratami. Liberalizm był w modzie! Tego bowiem życzył sobie car.
141