WIELKIE CZASY
od następcy tronu, też Mikołaja, zwanego w rodzinie „Niksem", tak jak zmarły cesarz). Przyjechała również siostra Masza. Po śmierci rodziców (matka zmarła pod koniec ubiegłego roku), stali się dla siebie o wiele serdeczniejsi.
Potem nastąpiło galowe przyjęcie i wielkie zgromadzenie dworu. Orszak otwierali mistrzowie ceremonii w haftowanych złotem kamizelach, z laskami. Marszałkowie tronu i wielki marszałek nieśli pozłacane buławy. Za nimi szli Aleksander z cesarzową i dziećmi oraz członkowie rodziny cesarskiej. Potem ciągnął się długi sznur ludzi - członkowie Rady Państwa, senatorowie, ministrowie, jego świta i jej damy dworu. Cała ta połyskująca złotem, orderami i kosztownościami procesja powoli i uroczyście sunęła przez amfiladę paradnych sal. Jej uczestnicy nie rozumieli jeszcze, że tak jak poddaństwo, stanowili część średniowiecza, które cesarz miał dziś zburzyć.
Orszak zatrzymał się w komnacie przed soborem.
Drzwi soboru rozwarły się. Do środka mogli wejść jednak tylko członkowie rodziny cesarskiej i pierwsi dostojnicy państwa. Reszta w swych uroczystych strojach musiała w milczeniu czekać, aż skończy się niezwykle długie nabożeństwo za drzwiami soboru.
Car wiedział jednak, że niedługo wytrwają w milczeniu. Wielu panów wymykało się już po cichu na schody dla służby, gdzie najspokojniej palili papierosy. Czy poważyliby się na coś takiego za czasów ojca? Na pewno wymknął się tam razem z nimi syn Konstantego, Nikoła - młody urwis, którego psikusy tak śmieszyły rodzinę Romanowów.
Aleksander modlił się długo i gorliwie. Obok niego równie żarliwie modlili się następca tronu Niks i drugi syn Sasza.
Niks - przystojny, inteligentny, wysportowany. Sasza był ogromny, otyły i dlatego nieśmiały i niezgrabny.
Potem odbyło się uroczyste śniadanie w zielonym salonie.
No i stało się! Aleksander, Kostia i siostra Masza przeszli do gabinetu, przyprowadzono następcę tronu Niksa. Wybiła wielka godzina historii. Jednym podpisem carowi było dane uwolnić dwadzieścia trzy miliony niewolników.
Z dziennika wielkiego księcia Konstantego:
19 lutego 1861. Zebraliśmy się na mszy świętej w Pałacu Zimowym, po czym
odbyło się nabożeństwo dziękczynne z pięknymi modlitwami... Po śniadaniu
zostałem, żeby zobaczyć, jak Sasza podpisze Manifest. Najpierw odczytał go
głośno i przeżegnawszy się, podpisał, a ja posypałem podpis piaskiem... [Tak
155