oficerem na czele, kopiąc ich z góry nogami, nie dopuścili. Stwierdzono, że cały dziobowy przedział wodoszczelny jest pełen wody. Do pomieszczenia załogi, które było jednak ponad pokładem głównym, woda się nie przedostała, natomiast dość dużo było gazu, którym około 20 ludzi było zatrutych, niezbyt jednak ciężko. Wszystkich udało się wynieść i odratować.
Po kilku minutach wiedzieliśmy już na mostku, jak postąpić: starszy oficer udał się na dół z zastępem ratowniczym do postawienia belkowego wzmocnienia przedniej przegrody wodoszczelnej. Kiedy wszystko było gotowe, ruszyliśmy wolno naprzód. Późnym wieczorem dnia następnego przybyliśmy pomyślnie na zapchaną już pływającym lodem redę Kronsztadu.
Było rzeczą zdumiewającą, że idący przed nami krążownik miny nie dotknął, a zdarzyło się to nam, chociaż trzymaliśmy się bardzo dokładnie w szyku torowym. Miejsce to przeszukano nazajutrz i znaleziono jeszcze 7 min. Dobrze, że nie dostaliśmy drugiej.
Po wprowadzeniu okrętu do doku wyjaśniło się od razu, że naprawa potrwa około dwóch miesięcy. Był listopad. Na wszystkich frontach, a zwłaszcza na odcinku morskim, było spokojnie. Wielu oficerom udzielono urlopów, oficerom starszym dawano rozmaite delegacje do Sztabu Generalnego w Petersburgu.
Rodzina moja od dłuższego czasu mieszkała w Rewlu. W związku z dokowaniem okrętu miałem więcej czasu wolnego. Umówiliśmy się, że razem z córką wyjedziemy do Peterho-fu, gdzie obecnie mieszkała i pracowała w szpitalu moja ciotka Mania. [...]
Prawie codziennie wyjeżdżałem małym stateczkiem poprzez zatokę do Peterhofu, gdzie miło spędzałem czas wśród swoich. Robiliśmy dość często wycieczki do teatrów w Petersburgu. Gdy się wieczorem jechało do teatru, czy potem wracało się do Peterhofu, pociąg był zawsze przepełniony ludźmi, którzy jawnie chcieli się bawić. Restauracje były wszystkie doskonale zaopatrzone i chociaż istniał oficjalny zakaz sprzedawania napoi wyskokowych, to jednak nawet przy niewielkich jak moje stosunkach i znajomościach w tych sferach można było wszystkiego dostać, i przy tym po cenach wcale niewygórowanych.
Ale w każdej gazecie istniała specjalna rubryka, gdzie każdego dnia drukowano długą listę nazwisk oficerów zabitych,
140