Obsługi karabinów maszynowych zachowywały się bardzo dobrze, część wybitnie. Od 1 września wystrzelono już około 20 000 naboi małokalibrowych. Znowu zaobserwowano większą ilość odłamków części samolotowych na terenie baterii. Z powodu ciemności nie zauważono, czy którykolwiek z samolotów został zestrzelony. U kilku zaobserwowano lot bardzo niepewny i zniżający się. Obsługi dział przebywały początkowo w schronach. Ponieważ jednak siedzenie takie działało na ludzi demoralizująco, wyznaczyłem ich jako zmianę do pomocy w obsłudze karabinów maszynowych oraz do ładowania i dostarczania amunicji. Przyczyniło się to w dużym stopniu do utrzymywania odpowiedniego ducha.
Pomimo silnego i długiego bombardowania, zabitych ani rannych nie było. Jeden zaginiony: mar. rez. Laffert. Na teren baterii spadła większa ilość bomb. Powstały następujące szkody: 1) uszkodzony wysokościomierz dalmierza; przed świtem dalmierz ten został usunięty, gdyż jako zbyt wyniesiony demaskował stanowisko nkm nr 1, 2) szosa w kilku miejscach rozerwana, 3) kable doprowadzające prąd z elektrowni przerwane,
4) ciągle przerywana sieć telefoniczna musiała być stale naprawiana,
5) rozregulowane wizowanie i równoległość działa nr 4, w pobliżu którego padło 6 bomb 250—300 kg; skutkiem lejów blok betonu został z dwóch stron do samej podstawy odsłonięty, 6) schody oraz przedpiersia stanowiska działa nr 4 popękane, 7) przerwany kabel doprowadzający prąd do odbiornika celownika działa nr 4, 8) potykacze z drutu kolczastego w kilku miejscach poprzerywane, 9) kable doprowadzające prąd do klaksonu alarmowego w koszarach oraz przewody telefoniczne w kilku miejscach przerwane. Wszystkie szkody naprawiono w ciągu tegoż dnia. Dla lepszej ochrony telefonistów i pewniejszej łączności przeniesiono centralę telefoniczną do schronu działa nr 3.
Tej nocy wyróżnili się: bosm. Ustiak, mat Roiła, mat Paca, mar. Czer-wionka (będąc celowniczym nkm, nie zgodził się na zmianę i na krótki nawet odpoczynek), mar. nadter. Przybyła (pod obstrzałem naprawiał stale przerywaną sieć telefoniczną i przyczynił się do nieprzerwania łączności), marynarze: Szymański, Rydzyński, Dunst, Wawrzyniak, Sokołowski, st. mar. rez. Terliński.
O godz. 6.55 dwa kontrtorpedowce niemieckie typu „Leberecht Maass”, idące z Gdańska, rozpoczęły z odległości 15 000 m ostrzeliwanie Helu. Kilka zaledwie pocisków padło na teren baterii, reszta na i poza port wojenny. ORP „Gryf” i ORP „Wicher” odpowiedziały ogniem od razu, bateria dopiero po ich trzeciej salwie. Opóźnienie powstało na skutek uszkodzeń powstałych w czasie nocnych nalotów. Uszkodzony klakson nie zaalarmował ludzi będących w koszarach. Zresztą początkowo nie chciałem w myśl instrukcji ustnej strzelać, dopiero gdy zobaczyłem, że pociski nieprzyjaciela padają gęsto na nasze okręty, otworzyłem ogień. Prąd czerpaliśmy z naszego agregatu, gdyż linia doprowadzająca prąd z elektrowni nie została jeszcze naprawiona. Dalmierz geodezyjny również nie
140