przez cały czas pozostawali w swoich grupach. Wydawało się, że to oni raczej powinni być wybrani na to stanowisko. Myślę, że przy dokonywaniu wyboru zaważyła ta okoliczność, że w międzyczasie zapoznałem się dobrze ze służbą na największym krążowniku.
Z wiązką kluczy od kabiny i od szaf z dokumentami na moim nowym okręcie flagowym wróciłem nieco oszołomiony na swój krążownik. Zameldowałem się u dowódcy, donosząc mu o moim przydziale. Pożegnaliśmy się serdecznie. Zdanie obowiązków nie było trudne, gdyż mój młodszy oficer nawigacyjny lejtnant Chwoszczyński był o wszystkim dobrze poinformowany. Ordynans pomógł mi złożyć rzeczy. Pożegnałem się szybko z kolegami obecnymi na okręcie. Wszyscy mi winszowali i patrzyli na mnie z zazdrością, gdyż wiedziano, że jeżeli można jeszcze brać udział w wojnie, to w Zatoce Ryskiej najwięcej jest ku temu sposobności.
Wpadłem do domu, żeby powiedzieć, że wyjeżdżam na dłużej; zostawiłem większość rzeczy i swego Ready’ego i udałem się na torpedowiec. Dnia następnego rano, ciągle ściskając w kieszeni tę nieszczęsną wiązankę kluczy, stawiłem się na transportowiec „Mitawa” czy „Lipawa”, nie pamiętam dobrze, który stał na redzie Moonsundu pod flagą dowódcy dywizjonu.
Admirał Stark, który sam przed paroma dniami objął dowództwo po admirale Razwozowie, powitał mnie z radością. Kolegami moimi w sztabie byli: stary znajomy i kolega z „Riu-rika” Aleksiejew jako starszy oficer flagowy oraz jego pomocnik młody Rimski-Korsakow. Był to sztab ścisły, stale przebywający przy admirale. Poza tym do sztabu należeli jeszcze dwaj oficerowie artylerzyści i dwaj torpedowi, którzy częściej przebywali w Hapsalu, pilnując zaopatrzenia okrętów. Po Muromcewie odziedziczyłem kabinę tuż pod mostkiem kapitańskim oraz or-dynansa Łotysza Kazimierza, który stał się moim prawdziwym opiekunem i przyjacielem. Pochodził spod Lipawy, która w tym czasie była już w ręku Niemców.
Kabinę miałem bardzo dobrą. O pokład niżej znajdował się — jak zwykle na statkach handlowych — dość duży salon, z którego drzwi prowadziły do kilku kabin burtowych, zajmowanych przez admirała i oficerów sztabowych. W salonie jadaliśmy wszyscy razem. TU też przyjmował admirał każdego, kto miał do
147