nych jak zwykle 10 pocisków. Na szczęście nie zapaliły się, natomiast hamulce działa zostały rozbite, a długa jego lufa okręcała się szybko, pokazując się kolejno z obu burt. Przebity też został łańcuch steru i zanim założono nowy, torpedowiec okręcał się dokoła, narażając się na całkowitą zagładę. Otworzyliśmy ogień z naszych dział i to pozwoliło wszystkim odejść na bezpieczną odległość.
Po tej nieudanej operacji przeciwnika nastąpiła przerwa w jego akcji zaczepnej. Pozostały wałęsające się w Zatoce łodzie podwodne. Czasem przedarły się do Zatoki torpedowce, po czym zwykle trzeba było wysyłać trałowce dla oczyszczania farwaterów, gdyż Niemcy za przykładem Rosjan zaczęli stosować stawianie zapór minowych.
W okresie ciszy zachodziliśmy do portów w Arensburgu i Parnawie, komunikując się tam z komendantami odcinków lądowych. W sierpniu wybraliśmy się do Rygi, ażeby porozumieć się bezpośrednio ze sztabem 12. Armii, dowodzonej przez generała Radka Dmitrijewa — Bułgara, znanego z wojny bałkańskiej.
Podczas dwudniowego postoju w porcie odwiedziłem wujostwo, którzy zdecydowali się pozostać na miejscu niezależnie od tego, jakie będą losy wojny. Niedługo przed moim powrotem na torpedowiec wyszliśmy z obojgiem wujostwa do parku miejskiego i siedząc na jednej z ławeczek snuliśmy myśli i oczekiwania niepewne. Pożegnałem się z nimi ze smutkiem, wsiadłem do dorożki i pojechałem do nabrzeża opustoszałymi ulicami. Z daleka dochodziły uderzenia wybuchów pocisków artyleryjskich. Nigdy już więcej wuja nie zobaczyłem.
Przy nabrzeżu, tuż za „Nowikiem”, stały dwie kanonierki, które współdziałały z armią lądową, „Chiwiniec” i „Buchariec”. Dźwina, którą szliśmy do jej ujścia, miała zupełnie inny niż zwykle wygląd, do którego byłem przedtem przyzwyczajony. Przy nabrzeżach nie było statków towarowych, zawsze przedtem chciwych ładunku drzewa, spławianego w dużej ilości z góry rzeki, oraz ładunku masła i zboża. Jeżeli nawet jakieś statki znajdowały się w porcie w chwili rozpoczęcia wojny, to dawno już zarekwirowano je i wykorzystano w charakterze transportowców lub nawet przerobiono je na trałowce. Nie widać było na rzece żwawych małych parowców, które dawniej woziły
157