wreszcie czwarta, jakaś trochę narwana, której nikt - i ona sama - nie traktował poważnie. Umiała jednak w dobry humor wprowadzić najciężej chorą. Toteż wszystko przepadało za jej dyżurami, choć nikt nie dostawał wtedy lekarstw w porę, gorączki nie były pomierzone, a kompresy suche. Jedna tylko sanitariuszka nie lubiła jej widocznie. Wodziła za nią oczyma ciężkimi od lekceważenia i ostentacyjnie wychodziła, gdy tamta zaczynała paplać. Ale Anna Andriejewna w ogóle nie ma zmysłu humoru... W jej dużych, cygańskich oczach zastygł wyraz tępej, zrezygnowanej rozpaczy i tak jej ruchy, jak jej głos mają w sobie ociężałość człowieka będącego o sto mil stąd myślami... Z czasem dowiedziałam się od niej, że trzy jej córki, z których najstarsza miała siedemnaście lat, umierały po kolei na gruźlicę, o czym jej donoszono tylko do łagru. Kiedy za dwa lata wyjdzie nareszcie na wolność, nie będzie nawet wiedziała, gdzie grobów ich szukać po świecie... A były jak krew z mlekiem... i dobre, i zdolne, i posłuszne. Trzy ich miała i wszystkie trzy zmarniały tam bez niej jak te pisklęta bez matki. Gdyby była na wolności, nie byłaby im dała umrzeć... Ot... taki jej los nieszczęsny.
Choroby na izbie rozmaite. Jest jeden rak, jedna skomplikowana, nieprawidłowa ciąża, jeden paraliż nóg, jedna gruźlica, jedno ropne zapalenie nerek, no i moja czerwonka. Co jest tamtej Tatarce pod ścianą, nie wiem. Ósma, pod oknem, przeszła właśnie ciężką kobiecą operację.
Aby mieć święty spokój i nie być zmuszona do nikogo mówić, udaję od samego początku, że nie rozumiem po rosyjsku ani słowa. Leżę więc całymi dniami jak niema, ale głucha nie jestem. Słucham i głupieję... Wszystkie siedzą już po łagrach po kilka dobrych lat. Powoli ze strzępków tych rozmów klei się przede mną jedyny w swoim rodzaju, do żadnego innego niepodobny obraz życia łagiemiczek. Osobny, zamknięty świat o własnej moralności, etyce i zwyczajach.
Mała dziennikarka, po operacji, ma wielki kłopot z jakimś Iwanem Wasiliewiczem, który nie chce dopuścić, aby ją przeniesiono na inny strój, choć mogłaby tam mieć daleko lepsze warunki. A wszystko z zazdrości! Tamtejszy kasjer już od dwóch miesięcy przysyła jej papierosy i tłuszcz. Musiała się przed operacją lepiej odżywiać - nie? A ten Iwan -durak - awantury jej robi, sceny, że to miłość! Jaka tam miłość? O papierosy teraz tak ciężko po łagrach... Wszystko idzie dla wojska. Przy tym kasjer obiecał jej także wyrobić w szpitalu sprawkę na wstawienie zębów. Nie może chodzić taka szczerbata... Póki Iwan Wasiliewicz był ma-
204