Kat: trucizna Berii i kielich Bucharina 199
w cieniu podejrzenia i jestem zupełnie wykończony nerwowo. Wreszcie, w bezsenną noc, napisał żenujący hymn do „Wielkiego Stalina”.13
Innym starym przyjacielem Bucharina był Woroszyłow. Byli ze sobą tak blisko, że Bucharin nazywał go swoją „kochaną mewą”, a nawet pisał dla niego przemówienia. Klim ofiarował mu pistolet z wygrawerowanym zapewnieniem o miłości i przyjaźni. Teraz Woroszyłow nie odpowiadał na listy Bucharina. Dlaczego mnie tak ranisz? - spytał Bucharin w jednym z listów.
Czując, jak grunt usuwa mu się spod nóg, Bucharin napisał do Klima długą suplikę, w której oświadczył nawet, iż jest rad, że rozstrzelano te psy [Zinowiewa i Kamieniewa]... Wybacz mi ten nieskładny list: tysiące myśli kłębi się w głowie, skaczą jak spłoszone konie, a mocnych cugli nie ma. Ściskam, bom czysty. Nik. Bucharin. Woroszyłow uznał, że pora zakończyć tę widmową przyjaźń, rozkazał więc adiutantowi przekazać członkom Politbiura zarówno sam list, jak i swoją odpowiedź, z dopiskiem: ...Zpolecenia tow. Woroszyłowa przesyłam Wam kopię odpowiedzi tow. Woroszyłowa na list Bucharina. Odpowiedź Woroszyłowa stanowiła studium amoralności, okrucieństwa, strachu i tchórzostwa:
Tow. Bucharin. Zwracam Twój list, w którym pozwoliłeś sobie na podłe ataki pod adresem partyjnego kierownictwa. Jeśli tym listem chciałeś przekonać mnie o swojej całkowitej niewinności, to przekonałeś mnie tylko o jednym - że powinienem trzymać się od Ciebie jak najdalej [...] a jeśli nie odwołasz pisemnie tych ohydnych epitetów pod adresem partyjnego kierownictwa, będę uważać Cię za szubrawca.
31X36 Woroszyłow
Bucharin był załamany tym „strasznym listem”. Odpisał z goryczą: Mój list kończył się: „ściskam Twój kończy się szubrawcem.14
Jeżów montował sprawę tak zwanych lewicowców, Radka i Piatakowa, ale w grudniu zdołał też sprokurować dowody przeciwko Bucharinowi i Ry-kowowi. Grudniowe plenum stało się okazją do gwałtownych ataków na wymienione ofiary, a także, jak zawsze w przypadku Stalina, próbą ustalenia warunków koniecznych do ich zniszczenia. Stalin miał głos decydujący, lecz terror nie był dziełem jednego człowieka. Można sobie wyobrazić ewangeliczny entuzjazm jego żądnych krwi towarzyszy, balansujący niekiedy na granicy tragikomedii.
Jeżów wyliczył z dumą dwieście osób z „trockistowskiego centrum”, aresztowanych nad Morzem Czarnym i Azowskim, kolejnych trzysta w Gruzji, czterysta w Leningradzie. Nie tylko Mołotowa próbowano zabić: Kaga-nowicz cudem uniknął śmierci na Uralu. Najpierw Jeżów omówił proces Piatakowa i Radka, który miał się niebawem rozpocząć. Kiedy odczytał