się położyłem, zaczęło mnie trząść niesamowicie. Temperaturę miałem około 40 stopni. Nazajutrz rano pojechaliśmy wszyscy do Nowonikołajewska, wyładowaliśmy sanie, zajęliśmy jeden z pokoi na parterze. Zdążyłem jeszcze sprzedać lekarzowi dwa z moich koni. Jednego zostawiłem w stajni pod opieką jeńca austriackiego. Konie wynajęte odeszły z powrotem.
Teraz żona miała kłopot nie tylko z dziećmi, ale i ze mną. Od czasu do czasu traciłem przytomność. Nie pamiętam, żebym odczuwał jakieś bóle, tylko temperaturę miałem bardzo wysoką i wywoływało to silne pragnienie. Domagałem się szampana albo przynajmniej jakiegoś wina, ale lekarz zalecał pić tylko wodę i ewentualnie dodawać do niej soku żurawinowego, którego wcale nie można było dostać, chociaż zwykle na Syberii jest dużo żurawin. Zameldował się u mnie oficer wysłany przez pułkownika Pesockiego, który dowiedział się o naszym losie i przysyłał teraz do mojej dyspozycji duże sanie, zaprzężone w rączą trójkę, oraz paczkę pieniędzy. Po naradzie z lekarzem, który oświadczył stanowczo, że albo umrę w drodze, albo nas wszystkich ustrzelą, poprosiłem oficera, żeby zabrał konie i przyłączył się do pułkownika, dla którego przekazałem serdeczne podziękowanie za pamięć.
17 grudnia do miasta weszli bolszewicy. Niebawem na progu naszego pokoju ujrzeliśmy dwóch rosłych, uzbrojonych w rewolwery i granaty ręczne ludzi, którzy na czapkach futrzanych mieli czerwone, szerokie przepaski.
Prawdopodobnie wiedzieli już, kim jestem, zresztą przy drzwiach wisiała moja kurtka ze złotymi naramiennikami. Zapytali mnie o broń — żona podała kolta, którego miałem pod poduszką. Wiedzieli, że jestem chory na tyfus i trzymali się z daleka.
Żona po powrocie z miasta, dokąd chodziła po zakupy, oświadczyła mi, że za pozostawione mi tysiące nie może kupić nawet butelki mleka. Na razie sprawa została załatwiona w ten sposób, że jeden z oficerów bolszewickich, należących do sztabu nowego komendanta miasta, doręczył jej pewną ilość pieniędzy bolszewickich, potem zaczęła wymieniać na rynku nasze rzeczy. Trzeba też dodać, że w tym samym domu zatrzymał się nowy komendant ze swoim sztabem. Na razie pozostawiono nas w spokoju.
232