ści się mnóstwo twardych i uwłosionych nasion; owoce te zawierają około 40't witaminy C. Dzika róża jest więc produktem witaminowym niezwykłej wartości. Owoce dzikiej róży suszy 'się, by z nich robić wywary, bądź też używa się do wyrobu marmolady i konfitur. By usmażyć marmoladę, należy kilogram tych owoców gotować przez 10 minut w litrze wody. przetrzeć przez sito, do masy dodać cukru i kwasku cytrynowego do smaku, gotować na parze aż do gęstości.
Gotowanie na parze zabezpiecza masę owocową od przypalenia. W tym celu do dużego rondla z wrzącą wodą wstawia się mniejszy rondelek, w którym są roztarte owoce.
Można też zrobić marmoladę i z nie gotowanej, przetartej masy. oddzielonej od nasion, a roztartej z miałkim cukrem.
Wywar witaminowy robi się w sposób następujący: stołową łyżkę miąższu owoców dzikiej róży gotuje się w szklance wody przez 8 minut i pozostawia się wywar na 2 godziny. Suche owoce (10 g na szklankę wody) gotuje się także 8 minut, ale wywar ten naciąga przez 10 godzin.
Z suchych owoców robi się też proszek. Jedną łyżkę stołową proszku gotuje się przez 8 minut w szklance wody; wywar nie powinien naciągać. Jest to napój witaminowy; pije się go pół szklanki lub szklankę dziennie.
Z owoców dzikiej róży gotuje się kompoty, kisiele, konfitury. Przyrumieniona na lekkim ogniu dzika ' róża używana jest na „kawę*; ma wtedy zapach wanilii.
A więc w lesie przy końcu lata i w jesiefrii możemy znaleźć produkty bogate w witaminy.
Dobrze jest wiosną, latem, jeslenią, gdy wszystko zieleni się wokoło. Wiemy już, że nie ma roślin niepotrzebnych; są tylko takie, których nie umiemy wykorzystać.
Ale co począć zimą, gdy na polach i w lasach zalega śnieg, my zaś szczególnie odczuwamy brak witamin?
Jacąues Cartier wyjechał w roku 1534, by zbadać wybrzeża Kanady. Cala załoga jego statku zachorowała na szkorbut. 26 marynarzy zmarło, nim statek przybył do ujścia Rzeki Św. Wawrzyńca. Po wylądowaniu załoga nie mogła znaleźć w lasach północnych ani cytryn, ani jarzyn. Jacąues Cartier potrafił jednak nawiązać stosunki przyjacielskie z Indianami, a ci zdecydowali się pomóc i jemu, i jego towarzyszom: poradzili leczyć szkorbut nalewką z igieł sosnowych. Tym środkiem Cartier uratował od śmierci resztki swej załogi.
Rosyjski akademik Piotr Pallas, który wiele podróżował pó północnej Syberii, w roku 1785 w dziale swym: „Opis roślin państwa rosyjskiego" tak pisze:
„Młode pędy sosnowych i cedrowych gałązek chwalą wszyscy nasi pracownicy i marynarze jako najlepszy lek przeciw szkorbutowi i jako balsam; stanowią one w medycynie najlepszy środek przeciw schorzeniom typu szkorbutowego".
Wszędzie spotykamy ozdobę lasu, sosnę o pniu czerwonawym i ciemnozielonym igliwiu. W borach jej pnie strzeliste jak kolumny wspanialej budowli wznoszą się .nad liliowymi wrzosami i su-
160