23
Cała ta tragedia odbywała się w atmosferze święta, niekończącego się karnawału triumfów i rocznic. Oto scenka z lat terroru, która mogła rozegrać się w dowolnym czasie i miejscu pomiędzy córką, jej najlepszą przyjaciółką i jej niesfornym ojcem. Stalin codziennie spotykał się ze Świetlaną przy obiedzie w swoim mieszkaniu. Pewnego razu, w szczytowym momencie terroru, Stalin jadł obiad ze Świetlaną, wówczas jedenastoletnią, i jej najlepszą przyjaciółką, Marfą Pieszkową, której dziadek, Maksim Gorki, i ojciec, Maksim Pieszkow, zostali rzekomo zamordowani przez Jagodę, kochanka jej matki. Stalin chciał, by Świetlana przyjaźniła się z Marfą, specjalnie je sobie przedstawił. Dziewczynki bawiły się w pokoju Swietłany, gdy przyszła gospodyni i powiedziała im, że Stalin wrócił do domu na obiad. Stalin był sam, ale w bardzo radosnym nastroju - najwyraźniej lubił przychodzić do domu, aby zobaczyć Swietłanę, ponieważ często zjawiał się z okrzykiem: „Gdzie jest moja gospodyni?”, a później siadał i pomagał jej odrabiać lekcje. Goście dziwili się, że ten twardy i szorstki człowiek może być „tak czuły dla swojej córki”. Sadzał ją sobie na kolanach i mówił:
- Odkąd umarła jej matka, zawsze mówię, że jest gospodynią, a ona tak w siebie uwierzyła, że próbowała nawet wydawać polecenia w kuchni, dopóki nie kazano jej stamtąd wyjść. Płakała, ale udało mi się ją pocieszyć.
Tego wieczoru drażnił się z Marfą, która była bardzo ładna, ale czerwieniła się jak burak.
- Cóż to, Marfoczka, jak słyszę, wszyscy chłopcy uganiają się za tobą?
Marfa tak się speszyła, że nie mogła przełknąć zupy, ani odpowiedzieć.
- Tylu chłopców biega za tobą! - nie ustępował Stalin. Swietłana pospieszyła jej z pomocą.
- Przestań, tato, daj jej spokój!