z niepokojem śledziliśmy codziennie, jak się przedstawia ruch pasażerów na naszym jedynym stateczku, który mógł zabrać ogółem 150 osób, a na razie przewoziliśmy po kilkanaście, lecz widać było, że ruch stopniowo wzrasta.
Biura „Żeglugi Polskiej” w międzyczasie zostały przeniesione do willi „Laguna” na ulicy Starowiejskiej, gdzie mój dział żeglugi przybrzeżnej mieścił się w dwóch pokojach na drugim piętrze. Było mi tu znacznie wygodniej, gdyż w poprzednim domku nie miałem nawet osobnego pokoju.
Niedogodnością statku wynajętego było to, że kapitanem jego był Niemiec, tak samo jak i cała załoga. Niebawem zaszedł wypadek, który spowodował dużo trudności i kłopotów.
W parę tygodni po zapoczątkowaniu komunikacji, gdy pogoda w Gdyni stawała się coraz lepsza i coraz więcej letników przyjeżdżało na wybrzeże, któregoś popołudnia wracaliśmy z dyrektorem Rummlem samochodem z Gdańska, gdzie odbyliśmy zwykłą inspekcję budujących się statków. Ponieważ wracaliśmy drogą przez Kamienną Górę, przeto w pewnej chwili odkrył się przed nami widok na cały port Gdyni, położony niżej. Uwagę nasz zwrócił widok w pobliżu przystani przy Domu Kuracyjnym, do której wynajęty stateczek jako niewielki i lekki mógł dobijać. Zauważyliśmy, że statek znajduje się niedaleko od przystani, lecz widocznie z zatrzymaną maszyną i że w pobliżu niego jest dużo rozmaitych łodzi. Można było przypuszczać, że stało się coś niezwykłego, i dlatego szybko pojechaliśmy do przystani.
Po przybyciu na miejsce znaleźliśmy się wśród wzburzonej publiczności, która gdy się dowiedziała, kim jesteśmy, otoczyła nas i zaczęła wymyślać na porządki. Wydostaliśmy się z tłumu i od policjanta dowiedzieliśmy się, że statek, powracając z Helu, napotkał na swojej drodze do przystani łódź z kilku paniami. Jak twierdzili niektórzy świadkowie wypadku, kapitan statku nie starał się wyminąć tej łodzi, najechał na nią i przewrócił, na skutek czego wszyscy znajdujący się w niej wpadli do wody. Na szczęście w pobliżu, na spokojnym zupełnie morzu było kilka łodzi, które wszystkich, aczkolwiek przemoczonych, z wody wyciągnęły.
Przede wszystkim zarządziliśmy odstawienie poszkodowanych do szkoły powszechnej (nic bardziej odpowiedniego
317