0331

0331



tu, gdzie jesteśmy! Nie będziemy nikogo słuchać. Nie damy się tak przeganiać z kąta w kąt jak to ślepe bydło. I więcej! Zaczynamy stawiać warunki. Nie wyjdziemy stąd, póki nam nie rozwieszą brezentów nad lukami. Przecie to koniec listopada! Droga przed nami długa - i po rzece. Deszcz, który mży wieczorami, zmienia się w ciągu nocy w lód na blasze burty. Od wody wali wilgoć kłębami mgły, a na żelazie przęseł i trawersów skrapla się rdzawa rosa, która nam stale kapie na głowy. Musimy dostać brezenty!

Pertraktacje trwają całe cztery dni. Nie wiem, czy sprawa oparła się wreszcie o naszego Delegata, ktoś jednak musiał się za nami ująć. Piątego dnia rano zaczynają oklapłe od rosy czarne słoneczniki Karakałpaków uwijać się nad burtą. Rozpinają brezenty! Nareszcie! Dziurawe, bo dziurawe, ale w każdym razie będą pewną osłoną przed wiatrem i deszczem. W lukach robi się wprawdzie ciemno, z dwojga złego lepsze jednak to.

Niepodobna opisać wyglądu takiej luki. Jak rozsyczane, brudne, zgniecione ciasno robactwo, mrowią się ludzie na jej dnie. Dzieci chorują, nie czekając wyruszenia w drogę. Już to czterodniowe stanie na wodzie zrobiło swoje, mimo że na noc większość ludzi wyłaziła na brzeg, rozniecała z traw i trzcin ogieńki i siedziała tak w kucki do rana.

Barże pojadą tym razem sczepione łańcuchami po trzy, jedna tuż za drugą. Spięto je tak ciasno, że dziób drugiej przytyka do ogona pierwszej, a ogon drugiej - do dzioba ostatniej. Pociągnie je wszystkie razem pod prąd mały parowy stateczek. Ciekawam, jak też sobie da radę?

Na każdej barży gniecie się po paręset osób. Mniej więcej 150 w każdej luce. Luk jest cztery. Każda barża ma wybranego spośród nas własnego komendanta, poszczególne luki - swoich starostów, a każda z 40 dusz złożona grupa - swego naczelnika. Naczelnicy ci w asyście danego starosty pobierają co dzień w ogólnym składzie na barży żywność i obdzielają nią swoją grupę. Organizacja możliwie najprostsza i nieskomplikowana. Prócz chleba mamy tym razem mąkę, słonecznikowy olej i wędzone ryby. Wszystko w aptekarskich dozach i wszystkiego na tydzień. Tyle ma trwać nasza jazda. Dla dzieci i chorych jest nawet trochę cukru, który wydaje się wyłącznie na zaświadczenie lekarza.

Korzystając z kilkudniowej zwłoki, Helena wypada co dzień w okolicę po łup. Zbyt dotkliwie dał się nam we znaki głód w czasie ostatniego transportu wodą. Ściągamy się więc z ostatniego na jakie takie zapasy. Niewiele tego było: woreczek cebuli, trochę suszonych melonów, dwie

22 - W domu... 337


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Magazyn66601 458 BILON — BIMETALIZM Naogół nie określa się jednak przy monetach zdawkowych, jak
tu przez Vasari’ego, nie odnosi się naturalnie bezpośrednio do historyi sztuki na krakowskim Zamku,
16253 SNC03685 astępme niebo się przejaśnia. Ponieważ cafy czas zalega tu zimne powietrze, nie obser
badanie7 wości mniejszej niż 30 MHz, gdzie można nie liczyć się z wpływem czasu przelotu elektronów
prigogine12 DYLEMAT EPIKURA nowym sformułowaniu nie dążymy do podania jednoznacznych i pewnych przew
page0935 927Ssące zwierzęta dnej gromadzie zwierząt nie spotyka się tak wielkiej różnicy co do grani
LastScan16 (5) 214 214
Gajowy - Nie boi się tak pani sama chodzić po lesie ? - Pyta gajowy napotkaną dziewczynę. Po czym os
4. Wnioski Jak widzimy kołnierz cylindra nie nagrzewa się tak intensywnie jak jego pozostała część.
21311 mowisz masz (96) 100 MÓWISZ, MASZ powiedz: „Pracuję lepiej, kiedy nie czuję się tak zestresowa
Z WYSTAWY PARYSKIEJ. 249 wieść musiała. Życie ludzkie nie da się tak żywcem przesadzie z jednej półk
Daniken (2) 9 i 10 Nigdzie nie zachowało się tak wiele przedstawień uskrzydlonych bóstw. j. w Egipc

więcej podobnych podstron