0335

0335



ko prawie, co tu jedzie z nami - zwłaszcza dzieci - w normalnych warunkach byłoby już dawno w szpitalu. Cała barża choruje na rozstrój żołądka. Cała barża kaszle i gorączkuje, cała barża cierpi na zjadliwe owrzodzenia. Każde najmniejsze zadraśnięcie rozpucha, ropi i nie chce się goić. Gdyby tak policzyć wszystkie brudne, zesztywniałe bandaże, które przyszło rozwijać i nawijać z powrotem - nowych jest tak mało, że nie możemy przy opatrunkach zawsze dawać czystych - zebrałby się chyba kilometr dziennie. Co dzień wieczór obie z Heleną wylewamy do Amu-darii kubeł pełen cuchnących wat i gazy. Aż trudno wierzyć, ile się tego dziennie zbiera. Doktor nic tylko przecina i przecina wrzody i ropienie, oczyszcza wyżarte kanały, wycina strzępy wygniłej skóry, a Łopatko nic tylko bandażuje te biedne piszczele, szyje, palce i głowy.

Marysia ma pod opieką izbę chorych, Helena pacjentów rozsianych po lukach. Trzeba im nosić o oznaczonych porach lekarstwa, mierzyć gorączkę i zmieniać kompresy. W poczekalni taki ścisk, że ci, którzy mogą być opatrzeni w lukach, lepiej, żeby nie zajmowali miejsca w poczekalni. Ludzie jednak pchają się tu na siłę, bo jest to jedyne miejsce na barży, gdzie można się ogrzać trochę i schować przed wiatrem.

Mamy przecież początek grudnia. Na świecie ziąb taki i taki wicher, że sama rzeka dostała gęsiej skóry. Szorstką, białawą krupą jeży się cała jej powierzchnia. W lukach za to parno od dusznej wilgoci, wyziewów gniotących się ciał i zapachu gnijącego siana. Niektórym udało się przed wyjazdem nanieść z brzegu parę wiązek podeschłej trawy. Musiano też niedawno przewozić w tej barży konie, bo deski zioną ostro amoniakiem. Pod nawilgłym brezentem trwa więc stajenny półmrok, zaduch i pamo-ta. Dla wielu ludzi brak nawet tych cuchnących desek. Leżą w żelaznych wgłębieniach podłogi, niczym w zimnych, zardzewiałych trumnach. Ci, którzy nie chcą się w nie kłaść, spiętrzają sobie kufry i toboły w wysoką piramidę, na której dopiero rozkładają zwilgłe pierzyny. Ale wtedy ciężki brzuch brezentu wspiera im się dosłownie na głowach.

Nie mamy tym razem - nawet takiej opanowanej przez Karakałpaków - kuchenki. Żelazny dziób barży jest jedynym miejscem, gdzie można od biedy rozniecić ogień. Nie dbając o sprzeciwy obsługi, robią to wszyscy i wtedy wszystko, co żyje, pcha się nad taki bezcenny, dobroczynny stosik badyli, by w ledwie podgrzanej wodzie rozbełtać parę łyżek otrzymywanej tu co dzień mąki. Z początku były jeszcze trzaski i patyki. Potem przyszła kolej na deski ubomy. Wreszcie - rozpaczą do ostateczno-

341


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
nymi. Tym tłumaczy się znany od dawna fakt, że na krzywicę cierpią zwłaszcza dzieci bytujące w warun
skanuj0008 tylko że to, co tu i teraz określa się mianem Boga, nie może już być dla człowieka Bogiem
NA ZŁOTYM TALERZYKU 02 bmp C. PROPOZYCJA HOMILII Ile tu mamy darów! Co tam jest na stoliku? ((dzieci
File0645 To sklep. Co tu można
Fisher60 Loop Fi SM eA 12_ (o o-x coMce/or/^ te co tu 4.1 KHt Bi FM-A£ Si Fm-AR ;/« » BiFh-aR (a)
gender012 38Kino, kotleta i... łona wcześniej jako ekwiwalent opozycji dźwięk •milczenie. To. co tu
img03701 32lu-fa, lui-fer, ka-fel, far-ba, fi, fio-łek, fioł-ki, o-fia-ra. co ro-bisz? szu-kam ko-s
sobczak 417 CO TU Si£fDzieje?!
SP?725 I W vv«w<AM.ev^ C^ft.O ■ ę KMJa f kO^».<MiUX«y (*    C^ 1 ?C4. ^ a^tu
EDUKACJA GŁUCHYCH Dzieci głuche, a zwłaszcza dzieci głuche rodziców słyszących, od wczesnego
SCAN0017 (26) ^sL *UUe ***** 2 /    % iP bcw^jiuta. - do i-ićujego bu.ebjiA//tn ojąj
PA270539 wlekłe zatrucia alkoholem; przyczyna śmierci osób z bliższego rodzeństwa, zwłaszcza dzieci

więcej podobnych podstron