to bardzo wskazane dla uspokojenia akcjonariuszy duńskich, którzy wtenczas posiadali 42% akcji towarzystwa.
Takie postawienie sprawy trafiało mi więcej do przekonania, jednak postawiłem warunek, że podróż tę mógłbym odbyć z najstarszym i najsolidniejszym kapitanem Duńczykiem. Warunek ten został przyjęty, kapitan Rasmussen został przeniesiony z unieruchomionej „Polonii” na „Pułaskiego” i w październiku wyruszyliśmy znowu w podróż, przy czym tym razem pełniłem mniej więcej określone obowiązki starszego oficera. Mówię: mniej więcej, gdyż na statku był też pierwszy oficer Duńczyk, który nawet zajmował swoją kabinę, ja zaś ulokowałem się w kabinie jednego z młodszych oficerów, rezygnując z zamieszkania w kabinie klasy pierwszej pasażerskiej.
O podróży z kapitanem Rasmussenem pozostało mi najlepsze wspomnienie. Swoje obowiązki oficera i oficera wachtowego starałem się pełnić jak najskrupulatniej. Ale też całe postępowanie Rasmussena w stosunku do mnie nie miało w sobie nic z wyższości, lecz było rzeczowe — służbowe, a także koleżeńskie. Rasmussen starał się z każdej sposobności skorzystać, żeby wciągnąć mnie do towarzystwa i w sposób prosty i zrozumiały wyjaśniał, że statki przeszły pod banderę polską i że wobec tego polscy kapitanowie obejmą dowództwo, a polska załoga zastąpi duńską.
W drodze powrotnej, w Kopenhadze, na statek wsiadł kapitan Francuz, który po przybyciu do Gdyni objął dowództwo „Pułaskiego”, ja zaś znowu zeszedłem na ląd, lecz tym razem w oczekiwaniu zakończenia jeszcze jednej podróży „Pułaskiego” do Nowego Jorku i z powrotem, gdyż zostało umówione z Duńczykami, że dowództwo statków zaczniemy obejmować, poczynając od stycznia 1931 roku.
Z Rasmussenem, Francuzem oraz ze starszym oficerem Lar-senem rozstałem się w najlepszych, przyjacielskich stosunkach, natomiast na długo pozostało we mnie uczucie antypatii do pierwszego kapitana duńskiego.
342