którym zbierało się tyle osób, ile mogło się zmieścić w sali jadalnej. Były to czasy prohibicji i właściwie nie można było korzystać z alkoholu, którego zapas mieliśmy, ale urzędnicy celni, względni i uprzejmi, pozwalali podawać do posiłku po parę kieliszków wina.
Na bankietach zbierało się towarzystwo Polaków amerykańskich, przeważnie leaderów społeczeństwa w Ameryce. W oczach wszystkich była radość i duma, gdy spoglądali na oficerów statku w uniformach galowych, gdy mogli się zwrócić do stewarda po polsku, gdy mogli nieraz znaleźć w kimkolwiek z nas swego ziomka.
Każdy bankiet odbywał się według ustalonego protokołu. Miejsca przy stołach zajmowaliśmy zwykle z opóźnieniem godzinnym, a czasem i większym, gdyż prawie zawsze ktoś się spóźniał i nie przyjeżdżał na godzinę oznaczoną. Zresztą — zdaje się — jest to w zwyczaju w Stanach. Spożywaliśmy obiad i gdy podawano deser, jeden z wybitniejszych gości, zwykle doskonale wszystkich znający, występował jako toastmaster i kolejno powoływał do zabierania głosu. A ponieważ zaproszonych było dużo i prawie każdy miał coś do powiedzenia, przemówienia następowały jedno po drugim. Toastmaster zawsze znajdował coraz nową, coraz dowcipniejszą charakterystykę mówcy następnego, a my siedzieliśmy, paliliśmy nieskończoną ilość papierosów i cygar, wędziliśmy się w zadymionym salonie, ale było dobrze i raźno, gdyż wszyscy wiedzieli, że nie są to słowa próżne, które tu słyszymy, lecz że są to słowa, za którymi idzie czyn. [...]
Jedną z podróży letnich na „Polonii” mieliśmy bardzo urozmaiconą. Wyszliśmy z Gdyni, mając na pokładzie około 600 pasażerów, między którymi znajdował się znany w Ameryce chirurg doktor Krych. Lekarzem okrętowym był człowiek młody, który nie posiadał jeszcze dużego doświadczenia.
Po wyjściu z Halifaxu, w drodze do Nowego Jorku jeden z pasażerów klasy trzeciej dostał skrętu jelit i konsylium lekarzy orzekło, że mała jest możliwość uratowania jego życia, i to zależna tylko od udanej operacji. Doktor Krych podjął się wykonania operacji, mając jako asystentów lekarza okrętowego oraz profesora Thomsona z New Jersey, który sam zaproponował swoje usługi twierdząc, że z amatorstwa nieraz asystował
348