przysłano mi pilota innego, który doskonale mówił po rosyjsku.
Po wszystkich tych wypadkach, podczas jednego mego pobytu w Gdyni dyrektor Leszczyński oświadczył mi, że na skutek wielkiej ilości awarii towarzystwo asekuracyjne posunęło się do zakwestionowania mojej kompetencji jako kapitana i uwarunkowało moje pozostanie na dowództwie „Piłsudskiego” podniesieniem stawki asekuracyjnej. I znowu cóż mi mogło pomóc, że jedna z główniejszych awarii — uszkodzenie dziobu statku na morzu przez fale — stało się podczas mojej choroby? Ponieważ byłem kapitanem, przeto któż miał czas i ochotę wdawać się w takie szczegóły — i wszystko szło na mój rachunek.
Niemniej było mi przykro i smutno. Najbardziej chodziło mi
0 sam statek, który chciałem prowadzić bezpiecznie, bez zadraśnięć. Jeżeli chodzi o mnie samego, to wiedziałem, że w każdym z tych wszystkich wypadków nie omieszkałem zrobić wszystkiego co możliwe, ażeby uszkodzeń uniknąć. Toteż oświadczenie dyrektora Leszczyńskiego przyjąłem zupełnie spokojnie. „Trudno, widocznie nie umiem, w takim razie dyrektor zechce mnie zastąpić”.
Towarzystwo asekuracyjne jednak wycofało swój warunek, Zarząd zaś pozostawił mnie nadal na stanowisku dowódcy „Piłsudskiego”. W październiku udaliśmy się do Góteborga, gdzie statek został dokładnie wyremontowany. Potem odbyła się jedna podróż do Nowego Jorku. Wróciliśmy na parę dni do Gdyni
1 12 grudnia wyruszyliśmy do Nowego Jorku, ażeby już tam pozostać przez kilka miesięcy. Tym razem postawiono nam zadanie robienia wycieczek z publicznością amerykańską.