W służbie morskiej, wojennej czy handlowej, tradycja ma znaczenie większe i donioślejsze niż w każdej innej. We wszystkich starszych marynarkach świata tradycja przyczyniła się do wzmocnienia dyscypliny i solidarności oraz ułatwienia pracy. Wszystkie te czynniki jakże są ważne w odpowiedzialnej pracy codziennej i jakże stają się ważne w wypadkach wyjątkowych, trudnych, których życie nikomu nie oszczędza. Tradycja może się wytworzyć tylko wtenczas, gdy między szkołą a przyszłym warsztatem pracy uczniów istnieje stały żywy kontakt.
Życie płynie dalej. Dzieci dorastają. Same albo razem z rodzicami namyślają się nad obraniem zawodu.
Mamy piękny port położony na wybrzeżu cząstki morza bezkresnego, którego wody jednakowo dotykają nabrzeża w Gdyni, jak również gdzieś w porcie Jokohamy.
W dziennikach coraz częściej ukazują się fachowe artykuły o flocie handlowej. Posiadamy około 100000 ton statków. Odbywa się dalsza programowa rozbudowa. W ciągu lat najbliższych zamierzamy powiększyć tonaż o 50%.
W artykułach fachowych prawie wcale nie wspomina się o tych, którzy statki te poprowadzą lub będą na nich pracowali. O tych, którzy na pokładzie statków spędzają 92% dni w ciągu roku, dla których nie istnieje niedziela na lądzie, nie istnieje wolny codziennie wieczór w domu, wśród swoich.
Jeżeli przejrzeć jakąś monografię wydaną na pamiątkę tylu a tylu lat „pracy na morzu”, to można stwierdzić, że wśród mnogiej ilości rzeczowych artykułów jest ich mało o flocie, a już tylko w jednym jedynym wspomina się o oficerach i marynarzach.
Jest to niesprawiedliwe i błędne. Nawet w naszych czasach telegrafu, radiotelegrafu i lotnictwa.
Ten stosunek do personelu pracującego na morzu uderza mnie w Polsce już od dawna. Sądzę, że częściowo wynika z nieświadomości. Częściowo stosunek ten jest umyślnie pielęgnowany przez ludzi ocierających się o morze, czerpiących zyski i dobrobyt z pracy tego właśnie personelu pracującego na morzu.
Dodajmy, że wielu przybiegło do morza dopiero wtenczas, gdy okres najtrudniejszy minął.
430