chanizmaeh. Jest to mówiąc jeżykiem terminologii oficjalnej „wachta bojowa”, czyli stan maksymalnej czujności, poprzedzającej walkę. W tym stanie mogę posługiwać się połową mej broni w każdej chwili, nie czekając na obsadzenie wszystkich stanowisk w alarmie bojowym. Czas od nadania sygnału alarmu bojowego do momentu pełnej gotowości wynosił na „Wichrze” 40 sekund w czasie dnia, w nocy zaś półtora minuty. Nie były to długie okresy, zważywszy, że długość okrętu wynosiła ponad 100 m. W momencie nadania sygnału alarmowego, marynarze po przebyciu kilku kondygnacji stromych, metalowych schodków, musieli przebiec jeszcze nieomal 100-metrówkę po metalowym pokładzie niszczyciela, aby zająć swe miejsce alarmowe na rufie (wszystkie mieszkalne ubikacje podoficerów i marynarzy były na dziobie okrętu). W czasokresie tym ujęty jest również czas potrzebny do obsadzenia sprzętu i przekazania telefonem gotowości. Sprawność tę osiągnięto przez setki i tysiące ćwiczeń, odbywanych w warunkach najbardziej nieprawdopodobnych.
Około godz. 13 wachta zameldowała zespół samolotów niemieckich na wysokości około 3000 m, tj. poza zasięgiem naszej artylerii. „Alarm przeciwlotniczy!”. Zespół w składzie około 30 nurkowców zatoczył koło nad „Wichrem” i wziął kurs na port wojenny Gdynia. Dałem maksymalną szybkość 18 węzłów i również wziąłem kurs na port wojenny. Samoloty kolejno zaczęły nurkować i rzucać swe bomby. Wszystkie środki przeciwlotnicze portu i okrętów w basenie nr 1 otworzyły ogień, strzelała również półbateria na cyplu oksywskim. Pod koniec walki, trwającej około 15 minut, „Wicher” zdążył jeszcze posłać kilkanaście serii.
Po pierwszych paru minutach port wojenny utonął w dymie i kurzu, z którego jeden za drugim wychodziły małe okręty, zalewane wypryskami od bomb, spadających w pobliżu, strzelając bez ustanku, z całą elegancją wykonywały wszystkie czynności nakazane przez RSO ( Regulamin Służby Okrętowej), a więc sygnalizowały zawczasu zwroty, zmiany szybkości itp. Nalot nie zdezorganizował małej floty. Będąc najstarszym z dowódców nakazałem okrętom rozproszenie na odległość od 1000 do 2000 m w wypadku ponownego nalotu.
Około godz. 16 otrzymały okręty sygnał „Rurka”. Był to konwencjonalny rozkaz otworzenia zapieczętowanej koperty, będącej w posiadaniu dowódcy, a oznaczonej tym wyrazem. Po otworzeniu koperty przekonałem się, że był to rozkaz operacyjny, nakazujący na godz. 22 przeprowadzenie operacji stawiania zagrody minowej. W operacji tej miała wziąć udział cała flota, za wyjątkiem okrętów podwodnych. Miejscem koncentracji miał być Hel. ORP „Wicher” i zespół małych okrętów, które ocalały po bombardowaniu (ORP „Mazur” i inne jednostki spoczęły na dnie basenu) wzięły kurs na Hel, idąc minimalną szybkością. Do zespołu dołączył się również stawiacz min ORP „Gryf”, który do tej chwili na redzie Jastarni ładował na pokład miny.
44