CifM pierwsza. Definicje ł rozróżnienia
Zarzut, że to jedynie kazuistyka terminologiczna, nie jest przekonywający. Badanie całokształtu problemów związanych z historią cywilizacji w istocie usuwa na drugi plan samo badanie literatury. Wszystkie różnice zacierają się, do literatury zaczynamy stosować obce jej kryteria i nieuniknioną koleją rzeczy za wartościowe będziemy w niej odtąd uznawali tylko to, co ma znaczenie dla tej czy innej dyscypliny pokrewnej. Utożsamiając literaturę z historią cywilizacji, odmawiamy nauce o literaturze specyficznego zakresu i specyficznych metod.
Innym sposobem określania literatury jest ograniczenie jej zakresu do „dzieł wybitnych”, czyli do Książek, które bez względu na tematykę „wyróżniają się swoją formą literacką albo ekspresją”. Decyduje o tym albo sama wartość estetyczna, albo wartość estetyczna w połączeniu z doniosłością treści. W zakresie poezji, dramatu i powieści selekcja najwybitniejszych utworów dokonuje się pod kątem artyzmu; w pozostałych przypadkach brany jest pod uwagę rozgłos łub znaczenie naukowe dzieła i jego wartość estetyczna, rozumiana dosyć wąsko: zalety stylu i kompozycji, sugestywność ujęcia wchodzą w rachubę przede wszystkim. Jest to powszechnie stosowany sposób odróżniania literatury i wypowiadania się o niej. Mówiąc: „to nie jest literatura” formułujemy taki sąd wartościujący i sąd tego samego rodzaju wypowiadamy, kiedy mówimy o jakimś dziele z dziedziny historii, filozofii czy nauk ścisłych, że należy ono do literatury.
Większość prac historycznoliterackich rzeczywiście uwzględnia filozofów, historyków, teologów, moralistów, polityków, a czasem nawet przedstawicieli nauk ścisłych. Trudno byłoby np. wyobrazić sobie historię literatury angielskiej XVIII wieku, w której nie zajmowaliby sporo miejsca Berkeley, Hume, Butler, Gibbon, Burkę, a nawet Adam Smith. Charakterystyka ich, jakkolwiek normalnie dużo zwięźlejsza niż poetów, dramaturgów i powieściopi-sarzy, rzadko poprzestaje na problematyce ściśle artystycznej. W rezultacie otrzymujemy powierzchowne i niefachowe sylwetki tych autorów, formułowane w języku ich dyscyplin. W istocie natomiast Hume nie może być oceniany inaczej niż jako filozof, Gibbon jako historyk, Butler
jako apologeta chrześcijaństwa i moralista, Adam Smith jako moralista i ekonomista. Nie bacząc na to, większość historyków literatury omawia tych myślicieli fragmentarycznie, w oderwaniu od właściwego kontekstu, jakim jest historia odnośnej dyscypliny, czyli bez prawdziwego rozumienia dziejów filozofii, etyki, historiografii, myśli ekonomicznej. Historyk literatury nie może przedzierzgnąć się automatycznie w historyka tych nauk. Staje się jedynie kompilatorem, niezgrabnym intruzem. I
Lektura „wybitnych dzieł” jest ze wszech miar godna polecenia dla celów pedagogicznych. Wszyscy zgodzimy się, że badacz, zwłaszcza początkujący, powinien czytać raczej rzeczy wybitne albo przynajmniej dobre niż kompilacje czy historyczne curiosa2. Nie jest wszakże pewne, czy ta zasada byłaby słuszna, gdyby ją konsekwentnie stosować do nauk ścisłych, historii i w ogóle dziedzin, w których decyduje przyrost i stan aktualny. W historii literatury pięknej ograniczenie zainteresowań do dzieł wybitnych nie pozwala rozumieć ciągłości tradycji literackiej, ewolucji rodzajów i samej istoty procesu literackiego, pyzy czym zaciera się tło społeczne, językowe, ideologiczne oraz inne czynniki determinujące. W historii, filozofii i w podobnych dziedzinach zasada ta pociąga za sobą punkt widzenia zbyt „estetyczny”. Tylko „stylowi” oraz przejrzystej kompozycji zawdzięcza Tomasz Huxley opinię jedynego angielskiego przyrodnika angielskiego, którego warto czytać. Takie kryterium faworyzuje, z bardzo nielicznymi wyjątkami, popularyzatorów na niekorzyść wielkich twórców: stawia, i musi stawiać, Hujdeya wyżej niż Darwina, Bergsona wyżej niż Kanta.
Wydaje się, że termin „literatura” jest użyty najwłaś-ciwiej, kiedy ograniczamy go do literatury pięknej, czyli posługującej się fikcją literacką. Jedną ze słabych stron tego terminu jest sugestia (zawarta w jego etymologii od littera), że obejmuje on tylko teksty drukowane i pisane, podczas gdy naturalnie musi się w nim również mieścić „literatura mówiona”. Pod tym względem niemiecki ter-
> M. van Doren, Liberał Education, Nowy Jork 1943.
21